Trener Martin Sevela zdecydował o przeprowadzeniu kilku zmian na piątkowy mecz. W kadrze pojawił się debiutant Kacper Bieszczad, zagrali także Dominik Jończy, Patryk Szysz oraz Rok Sirk. Choć z Rakowem gra "Miedziowych" mimo zmian wyglądała jeszcze całkiem nieźle, to w otwierającym 35. serię gier starciu lubinianie nie pokazali niczego ciekawego,a nerwowość była widoczna nie tylko u dublerów...
Pierwsza dobra akcja Zagłębia Lubin miała miejsce w 12. minucie meczu. Dość mocno na bramkę Krzysztofa Kamińskiego uderzył Damjan Bohar, do odbitej piłki dopadł Patryk Szysz, dograł do Łukasza Poręby, który uderzył jednak minimalnie niecelnie. W tej sytuacji pachniało golem... Kilka minut później było groźnie pod naszą bramką. Bardzo ładnie w pole karne dograł Piotr Tomasik, futbolówka spadła na głowę Cilliana Sheridana, który był kilka metrów przed naszą bramką, ale mimo braku asysty obrońców "Miedziowych", Irlandczyk spudłował. W tej sytuacji obrona lubinian ustawiła się karygodnie... Do końca drugiego kwadransa mieliśmy jeszcze sytuacje Szysza, który w dogodnej sytuacji był faulowany (sędzia nie wskazał na wapno) oraz Lubomira Guldana, którego główka została wybita. Do końca pierwszej części już niewiele się działo i oba zespoły schodziły do szatni przy bezbramkowym remisie. Sytuacje podbramkowe wprost wskazywały na naszą przewagę, jednak sporo więcej z gry momentami mieli goście, co w pewnym momencie mogło nam się odbić czkawką.
I odbiło, i to bardzo szybko. Już w 49. minucie meczu Wisła Płock objęła prowadzenie. Bierną postawę obrońców wykorzystał Mateusz Szwoch, który praktycznie nienękany w naszym polu karnym oddał celny strzał w krótki róg bramki strzeżonej przez Kacpra Bieszczada.
Mogliśmy dość szybko wyrównać. Z rzutu wolnego bezpośrednio na bramkę uderzył Filip Starzyński. Bramkarz gości był zaskoczony i wpuścił gola, ale sędzia bramki nie uznał, ponieważ dopatrzył się wątpliwego faulu w ataku Roka Sirka. Arbiter Piotr Lasyk, który w piątkowy wieczór był fatalnie dysponowany, popełnił błąd, ponieważ przerwał grę gwizdkiem w momencie, gdy piłka jeszcze zmierzała do bramki, nie dając sobie czasu na poprawną ocenę sytuacji.
Do końca drugiej części nie oglądaliśmy już żadnej godnej uwagi akcji i mecz zakończył się wynikiem 0:1. Pierwsza połowa w wykonaniu Zagłębia Lubin nie była najgorsza - była na pewno do zaakceptowania. Ale to, co "Miedziowi" pokazali w drugiej części gry, stanowi na pewno powód do wstydu. Słabo, gdy jedynym pozytywem z 90-minutowego widowiska są debiuty dwóch piłkarzy z akademii...
