Porównując skład z ubiegłotygodniowego meczu z Legią Warszawa do dzisiejszego pojedynku z Lechią Gdańsk, trener Martin Sevela przeprowadził dwie zmiany. Na boisku pojawili się Sasa Zivec oraz Jakub Żubrowski. Sasa wrócił po chorobie i zajął miejsce... również chorego Dejana Drażicia. Z kolei Żubrowski zagrał na pozycji Łukasza Poręby, który usiadł na ławce rezerwowych. Oprócz tego, na ławce po raz pierwszy pojawił się Adam Ratajczyk, ściągnięty przed kilkoma tygodniami z ŁKS-u za 350 000 euro. W zespole Lechii zmian nie uświadczyliśmy. Piotr Stokowiec zdecydował, że z Zagłębiem zagra ta sama jedenastka, która wybiegła na przegrany 0:1 mecz z Pogonią Szczecin.
Spotkanie z Lechią zaczęliśmy bardzo, bardzo dobrze. Już 3. minucie do piłki ustawionej w narożniku boiska podszedł Filip Starzyński. Były reprezentant Polski dośrodkował w pole karne, walkę o pozycję z Tomaszem Makowskim wygrał Lubomir Guldan i strzałem szczupakiem pokonał Dusana Kuciaka. Był to drugi gol Guldana w tym sezonie.
W 9. minucie odpowiedziała gdańska Lechia. Mocne uderzenie Jarosława Kubickiego z dystansu, ale na szczęście powędrowało w boczną siatkę. Mogliśmy to jednak potraktować jako ostrzeżenie, bo w kolejnych minutach do głosu zaczęli dochodzić goście. Najpierw w 11. minucie miała miejsce strata Jakuba Żubrowskiego blisko pola karnego, piłkę przejął Kenny Saief, ale jego dośrodkowanie było niecelne - gdyby lepiej przymierzył, byłoby bardzo groźnie. W 15. minucie miał miejsce brzydki faul Lorenco Simicia na Flavio w środku boiska. Sędzia bez chwili zastanowienia wyciągnął żółtą kartkę dla naszego obrońcy, a to zagranie Simicia było najpewniej sygnałem, że Flavio nie będzie miał tego wieczora zbyt łatwo. Sporo farta mieliśmy w 25. minucie, gdy Lorenco Simic wybił piłkę na rzut rożny. Z narożnika dośrodkował Pietrzak, piłka powędrowała na trzy metry przed bramką, odbiła się od nóg Kopacza i wyszła poza boisko. Były gracz Zagłębia Lubin w tej sytuacji był zupełnie sam, gdyby szybciej się zorientował, na pewno wykorzystałby tę sytuację. Po dwóch minutach mieliśmy kolejną groźną sytuację pod bramką Dominika Hładuna. Lewą stroną dryblował Conrado, a przed polem karnym sfaulował go Kacper Chodyna. Z rzutu wolnego strzelał Jarosław Kubicki i był to bardzo ładny strzał. Futbolówkę wypiąstkował jednak bez większych problemów jego przyjaciel - Dominik Hładun.
Nasza odpowiedź mogła nastąpić w 36. minucie meczu, gdy piłkę przejął Filip Starzyński, podał on następnie do Samuela Mraza. Ten uderzył z dystansu, ale fatalnie i bardzo niecelnie... Na pięć minut przed końcem pierwszej części meczu mieliśmy jeszcze jedną sytuację. Dośrodkowywał Sasa Balić, piłka przypadkowo odbiła się od Patryka Szysza, spadła pod nogi Samuela Mraza, ale Słowak przed pustą bramką przestrzelił kilkadziesiąt centymetrów obok słupka. W tej sytuacji powinien się spisać dużo, dużo lepiej. Chwilę później miała miejsce kolejna groźna sytuacja. Filip Starzyński wbiegł w pole karne z piłką z prawej strony boiska, uderzył lewą nogą, jego strzał sparował jednak Dusan Kuciak. Dobitka Zivca została zablokowana. Sporo szczęścia mieliśmy w 44. minucie spotkania. Lechia Gdańsk skontrowała nasz zespół, Flavio Paixao dośrodkował idealnie do Conrado, a ten będąc jedynie przed Dominikiem Hładunem, przestrzelił i przegrał pojedynek z naszym wychowankiem. Do końca pierwszej połowy nic już się nie działo i to "Miedziowi" schodzili do szatni przy prowadzeniu 1:0.
W 50. minucie Pietrzak dośrodkował w pole karne, piłkę otrzymał Haydary, ale na szczęście wyjaśniliśmy. Rzut rożny po tej akcji zakończył się wybiciem od bramki przez Hładuna. Pięć minut później błąd Dominika Hładuna przy wyjściu do piłki na piąty metr, ale był niewykorzystany przez Lechię. Tego dnia jednak Hładun był bardzo dobrze dysponowany i ta pomyłka niewiele zmieniła. Zaledwie kilkadziesiąt sekund później Haydary bardzo mocno uderzył z dystansu, ale Dominik szybko się zrehabilitował dobrą interweniując.
W 60. minucie spotkania Kuciak popełnił błąd podając po rykoszecie do Starzyńskiego, ten z kolei oddał piłkę do Zivca, który jednak przegrywa pojedynek z próbującym interweniować bramkarzem Lechii... Powinno być 2:0. W 66. minucie sędzia odgwizdał faul w ofensywnie Zwolińskiego na Simiciu. Z perspektywy trybun nie wyglądało to tak jednoznacznie i analiza VAR to potwierdziła. Po obejrzeniu sytuacji na monitorze sędzia Wojciech Myć wskazał na wapno, a rzut karny pewnie wykorzystał w 71. minucie Flavio Paixao.
Końcówka spotkania zwiastowała więc emocje, ale po prawdzie, to niewiele się już działo. Lechia napierała na Zagłębie, próbowała zdobyć gola po akcjach oskrzydlających, ale na nasze szczęście nic im nie mogło wpaść. Z naszej strony miały miejsce tylko kiepskie próby Zivca, Baszkirowa i Sirka, ale ciężko mówić, by któryś ze strzałów wspomnianych zawodników można byłoby uznać za ten z kategorii groźnych.
Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1. I był to remis bezbarwny, a przebieg tego widowiska na pewno będą chcieli zapomnieć wszyscy ci najwytrwalsi fani "Miedziowych", którzy poświęcili piątkowy wieczór na obejrzenie tego spotkania.