Jak ocenia Pan transfery przeprowadzone przez włodarzy Wisły i który zawodnik Pana zdaniem ma potencjał na wyróżniającego się piłkarza ligi?
- Za wcześnie, by o tym mówić. Ważne, że większość z nich w poprzednim sezonie grała regularnie, więc nie trzeba ich odbudowywać. Wisła wzmocniła się wieloma ofensywnymi piłkarzami i Adrian Gula ma tu bardzo duże pole manewru, ale też spory problem, jak to wszystko poukładać. Do Wisły trafiło kilku piłkarzy, którzy mogą grać na różnych pozycjach i odpowiednie skonfigurowanie tego zespołu może chwilę potrwać. Podczas sparingów najmocniej w oko wpadł mi Aschraf El Mahdioui. To środkowy pomocnik, który potrafi być przydatny zarówno z tyłu, jak i w grze do przodu.
Jaki jest Pana zdaniem potencjał Wisły? Czy Biała Gwiazda może powalczyć o coś więcej?
- Wszystko zależy od tego, jak szybko pójdzie przebudowa zespołu. Mnóstwo nowych piłkarzy, nowy trener, a nawet nowy dyrektor sportowy. Osobiście nie jestem zwolennikiem aż tak dużej liczby zmian, ale najwyraźniej w Wiśle uznali, że w tym momencie nie było innego wyjścia. Każde miejsce powyżej dziewiątego uznam za sukces klubu.
Czy nie uważa Pan, że panujący wśród kibiców Wisły hurraoptymizm może być zgubny?
- Hurraoptymizm zazwyczaj jest zgubny. Nie siedzę w głowie każdego kibica. Myślę, że wielu z nich nauczyło się już cierpliwości, bo ostatnie lata dla Wisły były bardzo trudne. Co ważne – kibice wreszcie mogą się skupić na sprawach boiskowych. Mam wrażenie, że atmosfera w klubie jest najspokojniejsza od lat. A to sprawia, że oczekiwania idą w górę. A jednak słowo klucz to w tym przypadku cierpliwość.
Wisłę wydaje się być mocniejsza niż kilku ostatnich sezonach. Gdzie jest w takim razie najsłabszy punkt krakowian?
- W liczbie zmian. Na dziś trudno nawet ocenić, która pozycja jest najgorzej obsadzona. Na razie Adrian Gula ma małe pole manewru w defensywie. Do gry wciąż nie są gotowi Alan Uryga i Adi Mehremić. A prawa obrona to jedna z nielicznych pozycji, która tego lata nie została wzmocniona.
Czy jest jakiś mecz Wisły z Zagłębiem, który utknął Panu w pamięci?
- 3:2 w Krakowie w listopadzie 2018 roku. Wisła szybko wyszła na prowadzenie, potem je podwyższyła, ale później do głosu doszło Zagłębie. Po bramkach Filipa Starzyńskiego i swojaku Marcina Wasilewskiego zrobiło się 2:2. Na tym się jednak nie skończyło, bo w 96 minucie gola zdobył Paweł Brożek. Strzałem z woleja ustalił wynik meczu na 3:2. To był jego pierwszy gol po wznowieniu kariery. Fajny mecz, dobra gra obu drużyn i dramaturgia. Czego chcieć więcej.
Na koniec - jakiego meczu spodziewa się Pan w poniedziałek?
- Zagłębie to ostatnio dla Wisły bardzo niewdzięczny rywal. Trzy ostatnie mecze zostały rozstrzygnięte na korzyść Miedziowych. Bardzo mnie interesuje projekt Zagłębia zakładający konieczność gry czterema zawodnikami w wieku maksymalnie 24 lat. W Lubinie nie było tylu ruchów transferowych, za to pojawił się nowy trener, więc z obu stron mamy kilka znaków zapytania. Myślę, że wynik zakręci się koło remisu.