Zagłębie Lubin bardzo dobrze rozpoczęło mecz. Już od początku było widać, że może on należeć właśnie do naszego zespołu. Pierwszy raz zaatakowaliśmy groźnie w 7. minucie spotkania. Jewgienij Baszkirow delikatnie podał do Patryka Szysza, ten uderzył mocno lewą nogą z dystansu, ale nie popełnił błędu w tej sytuacji bramkarz gospodarzy Pavels Steinbors. Niespełna trzy minuty później mieliśmy kolejną dogodną sytuację. Lubomir Guldan zagrał długą piłkę na skrzydło do Sasy Zivca, ten dograł do wbiegającego Sasy Balicia, który prawą nogą, dość zaskakująco, strzelił w kierunku bramki – niestety po interwencji bramkarza „Jagi” piłka minimalnie minęła lewy słupek i nadal mieliśmy 0:0.
Co się odwlecze, to nie uciecze. W 10. minucie spotkania Zagłębie wykonywało rzut rożny. Filip Starzyński dograł w pole karne, do piłki najwyżej wyskoczył Lorenco Simić i strzałem głową pokonał Pavelsa Steinborsa, dzięki czemu dał naszej drużynie prowadzenie. Była to niemalże kopia akcji z poprzedniego meczu z Cracovią, gdzie także Starzyński asystował przy golu głową Simicia.
W 39. minucie powinno być 2:0 dla „Miedziowych”. W pole karne bardzo dobrą piłkę zagrał Sasa Zivec, doszedł do niej Łukasz Poręba, ale jego strzał głową poszybował minimalnie obok słupka.
Wszystkie próby zawodników gospodarzy w pierwszej połowie były bezskuteczne i na piętnastominutową przerwę drużyny schodziły przy jednobramkowym prowadzeniu lubinian. Był to wynik sprawiedliwy, bo byliśmy zespołem lepszym. Można nawet uznać, że był to najniższy wymiar kary, bo kilka dogodnych sytuacji nie zostało przez nas wykorzystanych.
Na drugą część meczu gospodarze wyszli nieco lepiej nastawieni i miało to odzwierciedlenie w grze. Piłkarze z Białegostoku dopiero w drugiej połowie odważniej zaatakowali i szukali swoich sytuacji pod bramką Dominika Hładuna. W 57. minucie meczu po rzucie rożnym szczęścia próbował Taras Romanczuk, ale strzał z pierwszej piłki Ukraińca z polskim paszportem o kilkadziesiąt centymetrów minął poprzeczkę naszej bramki. Trzy minuty później nasi obrońcy pozostawili zbyt wiele miejsca piłkarzom „Jagi”, którzy chcieli to wykorzystać dokładnie podając w pole karne. Tam znalazł się Jesus Imaz, ale jego uderzenie minimalnie minęło długi słupek bramki Hładuna.
W końcówce meczu szczęścia szukali Bartosz Bida, którego strzał był niecelny oraz Jesus Imaz, którego uderzenie odbił „Hładi”. Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i Zagłębie w czwartym kolejnym meczu zdobywa w Białymstoku komplet oczek.
Wielkie, wielkie, wielkie! ZAGŁĘBIE!