Do wtorkowego meczu oba zespoły podchodziły mając problemy kadrowe. Podbeskidzie Bielsko-Biała zostało zaatakowane przez COVID-19, dlatego w zespole gospodarzy zabrakło podstawowych piłkarzy: Jarocha, Modelskiego, Rundicia, Nowaka, a także najlepszego strzelca – Bilińskiego. „Miedziowi” musieli sobie radzić ponownie bez Sasy Zivca, Damiana Oko, Jakuba Sypka i Dawida Pakulskiego. Do grona nieobecnych dołączył Adam Ratajczyk, który znalazł się poza kadra. W pierwszym składzie lubinian doszło do trzech zmian. Po sobotnim meczu ze Stalą wypadli Ratajczyk, Mraz i Żubrowski, a w ich miejsce pojawili się Bednarczyk, Baszkirow i Sirk.
Spotkanie lepiej mogli zacząć nasi piłkarze. W 4. minucie Sasa Balić zagrał w kierunku Roka Sirka, Słoweniec znalazł się w pobliżu pola karnego Podbeskidzia, ale w dobrej sytuacji minął się z piłką. Po pięciu minutach ponownie próbował Sirk, ale jego uderzenie głową było niecelne.
Już w 12. minucie mogło być jednak 1:0 dla gospodarzy. W pole karne dynamicznie wbiegł Sitek, którego sfaulował Lubomir Guldan. Kapitan „Miedziowych” kopnął rywala i nie było mowy o tym, by po analizie VAR anulować rzut karny. Do „jedenastki” podszedł Łukasz Sierpina, ale… poślizgnął się i przestrzelił. Mieliśmy sporo szczęścia, że nie straciliśmy wówczas bramki.
Niewykorzystany rzut karny nie podłamał jednak gospodarzy, którzy chcieli pójść za ciosem. W 23. minucie po rzucie rożnym dobrze przedłużył piłkę głową jeden z zawodników Podbeskidzia, a futbolówkę z metra do pustej bramki wpakował Marzec. Od tego momentu zawodnicy Krzysztofa Brede prowadzili i trzeba przyznać, że było to prowadzenie w pełni zasłużone.
Po stracie gola Zagłębie Lubin miało optyczną przewagę, ale nie wynikało to ze zmiany sposobu gry naszych zawodników, lecz z tego, że Podbeskidzie chciało nam oddać inicjatywę, by następnie nas skontrować. Do końca pierwszej połowy udało nam się stworzyć tylko dwie warte odnotowania okazje, ale próba główką Sasy Balicia z 30. minuty i mocny strzał Filipa Starzyńskiego z 33. minuty, były za słabe i to w zasadzie wszystko, na co było nas stać w pierwszych trzech kwadransach.
Druga połowa miała zwiastować zmianę stylu gry naszych piłkarzy – przynajmniej takie założenie miał Martin Sevela, który wprowadził w przerwie Dejana Drazicia za bezproduktywnego Jakuba Bednarczyka.
Pierwszy kwadrans drugiej części meczu nie przyniósł żadnej ciekawej sytuacji. Konkrety zaczęły mieć miejsce na 20 minut przed końcem spotkania. W 70. minucie piłkę w polu karnym miał Rok Sirk, ułożył odpowiednio ciało i następnie prawą nogą uderzył w kierunku bramki Peskovicia. Była to skuteczna próba i drugi gol Słoweńca w sezonie dał nam wyrównanie.
Nie cieszyliśmy jednak z niego zbyt długo. Zaledwie po czterech minutach fatalny błąd w przyjęciu piłki we własnym polu bramkowym, po podaniu od Jewgienija Baszkirowa, popełnił Dominik Hładun. Wychowankowi Zagłębia odskoczyła piłka, którą przejął Desley Ubbink i z metra skierował piłkę do pustej bramki.
W końcówce okazję na zdobycie wyrównującego gola miał jeszcze Patryk Szysz, ale jego strzał prawą nogą w środek bramki skwitował jego fatalną postawę w tym meczu.
Zagłębie Lubin ostatecznie przegrało z Podbeskidziem Bielsko-Biała 1:2 i kontynuuje obecnie serię czterech kolejnych meczów bez zwycięstwa.