Zagłębie zremisowało 1:1 spotkanie z Koroną Kielce. Mimo zdobycia pierwszego w tym roku punktu na własnym stadionie, dla „Miedziowych” nie jest to korzystny wynik, gdyż z tego względu po wygranej Puszczy Niepołomice spadli do strefy spadkowej. Dla Leszka Ojrzyńskiego był to pierwszy raz w roli trenera nowego dla niego zespołu, stąd też pozostawia nam duże pole do analiz. Co się zmieniło w stosunku do Marcina Włodarskiego? Jaka jest wizja Ojrzyńskiego na Zagłębie? Czego zabrakło z Koroną? Na pytania w głównej mierze postaramy się odpowiedzieć w tym tekście.

Najlepszym atakiem jest… obrona? 

Na podstawie przeszłych doświadczeń trenera Ojrzyńskiego można było się spodziewać, że będzie on stawiał na grę defensywną. Znalazło to przełożenie przy okazji pierwszego starcia jako szkoleniowiec Zagłębie, o czym sam 52-latek szeroko mówił na pomeczowej konferencji:

— Nastawiliśmy się na grę obronną. Pierwsze minuty były dramatyczne, ale po pewnym czasie zespół się obudził. Ustawiliśmy trzech szybkich piłkarzy z przodu. Zmieniliśmy pozycję, aby Kajetan Szmyt atakował przestrzeń, a Mateusz Wdowiak z Tomkiem Pieńko zmienili strony. Po takich akcjach zdobyliśmy bramkę, mieliśmy później jeszcze dwie sytuacje. To tyle poza stałymi fragmentami gry. Mieliśmy momenty wysokiego pressingu, ale były one nieudane. Skutecznie graliśmy za to w niskim pressingu, po czym wyprowadzaliśmy kontrataki.

— Nasza gra ofensywna wyglądała żałośnie. W defensywie było nieco lepiej – w niskiej obronie staraliśmy się pracować dobrze, ale pressing i automatyzmy w grze wymagają dużej poprawy.

Wyrażenie „nieco lepiej” wydaje się być jak najbardziej trafione spoglądając do statystyk. Na plus trzeba wyróżnić ogromną aktywność zespołu, która przełożyła się na 22 udane wślizgi (na 33 próby, w porównaniu do 9 na 13 prób udanych Korony) oraz horrendalną liczbę 40 wybitych piłek (ze strony Korony było ich 20). Największym mankamentem w obronie był paradoksalnie zbyt nisko osadzony niski pressing. Korona zbyt często miała możliwość wejścia do pola karnego gospodarzy, przez co oddali 9 strzałów i zaliczyli 33 kontakty właśnie w tym obrębie (dla porównania Zagłębie: 5 strzałów i 17 kontaktów w polu karnego).

W dalszej konsekwencji te zbyt częste oddawanie pola do popisu gościom przerodziło się w niezwykle nerwową końcówkę i straconą bramkę pozbawiającą lubinian niezwykle cennego zwycięstwa. Przyczyn takiego stanu rzeczy było wiele, ale na pewno jedną z nich była reorganizacja systemu taktycznego już po raz trzeci w tej kampanii.

Co się zmieniło?

Jaki zatem był plan Ojrzyńskiego i czym się różni jego formacja z trójką z tyłu, od tej Marcina Włodarskiego? Kluczową rolę w zrozumieniu tej kwestii odgrywają wahadła. Włodarski dość mocno kombinował z powodu kontuzji kto powinien tam grać. Najczęściej po lewej stronie widzieliśmy ofensywnie nastawionego Mateusza Wdowiaka, który po drugiej stronie miał albo w roli asekurującego Bartłomieja Kłudkę, albo czasem równie często atakującego Tomasza Pieńkę.

W takim zestawieniu zadaniem piłkarzy na tych pozycjach było przede wszystkim podwojenie skrzydeł w trzeciej tercji boiska (w przypadku Kłudki wiązało się to z jednoczesnym wspieraniem obrony), co z jednej strony stwarzało więcej możliwości w kwestii rozgrywania futbolówki, a z drugiej stwarzało duże pole manewru dla szybkich kontrataków przeciwników.

Ojrzyński absolutnie obrócił ten trend. Na pozycje wahadłowych wybrał ponownie Bartłomieja Kłudkę, a oprócz tego Josipa Ćorlukę, czyli dużo mocniej defensywny duet. Ich gra wyglądała o wiele bardziej pragmatycznie, skupiając się przede wszystkim na wsparciu pierwszej tercji. Z tego względu wyjściowa formacja 3-4-3, niejednokrotnie zmieniała się na 5-2-3.

Samymi wybiciami meczu nie wygrasz

Naturalnie przekłada się to na większe zabezpieczenie własnego pola karnego, ale równie oczywistą rzeczą kwestią jest spadek aktywności w ofensywie. Zagłębie oddało 8 strzałów, co jest dwukrotnie mniejsza wartością od średnio oddanych 16,4 strzałów na mecz pod wodzą Włodarskiego. Do tego duża liczba zawodników znajdująca się w przekroju pierwszej i drugiej tercji przełożyła się na tragiczne 27% posiadania piłki. Tak samo makabrycznie wyglądał aspekt rozgrywania, ponieważ Zagłębie miało tylko 53% dokładnych podań przy zaledwie 199 wyprowadzonych piłkach (dla porównania Korona wyprowadziła 561 podań z dokładnością 84%).

Pierwsze co przychodzi na myśl to brak rozeznania w nowej taktyce, co bez wątpienia miało również przełożenie. Aczkolwiek, nie sposób zauważyć, że Leszek Ojrzyński duży nacisk kładł na długie podania, które ze względu na ich zakres częściej są narażone na niepowodzenie. Dodatkowo tak duża liczba wybitych piłek wprowadza do gry chaos, z którego nic nie wychodzi na korzyść żadnej ze stron. Pragmatyzm i oparcie ofensywy na kontrach może mieć przełożenie przy pełnym zrozumieniu zaleceń selekcjonera. Pytanie brzmi, czy aby na pewno Zagłębiu zostało wystarczająco dużo czasu, by to pojąć…

Hubert Anuszkiewicz

Zagłębie Lubin - Korona Kielce

KGHM Zagłębie Arena 16-03-2025, 14:45
PKO Ekstraklasa, Kolejka - 25. kolejka

1:1
(1:0)
źródło: Własne

KONKURS TYPERA

mkszaglebie.pl
Sprawdź swoje umiejętności i typuj z MKSZaglebie.pl. Wygrywaj nagrody!

DODAJ KOMENTARZ (NIEZALOGOWANY)

Możliwość dodawania komentarzy została wyłączona!
 

KOMENTARZE (0)