Do meczu z Piastem Gliwice przystępowaliśmy bez kilku zawodników. Z powodu urazów nie zagrali między innymi Saša Živec, Patryk Szysz oraz Alan Czerwiński, co wymusiło na sztabie szkoleniowym dokonanie kilku roszad. Tym samym na prawej obronie zagrał debiutant Kacper Chodyna, a nominalny środkowy pomocnik Matyas Tajti, wystąpił na skrzydle.
Już od samego początku było widać, że Zagłębie jest w kiepskiej formie i o osiągnięcie korzystnego rezultatu będzie niedzielnego popołudnia niezwykle trudno. Piłkarze Piasta Gliwice mieli pomysł na grę i skutecznie go realizowali, przy okazji wykorzystując błędy defensywy lubinian. Nasi zawodnicy z kolei wymieniali sporo podań, ale robili to bardzo wolno i nie zdobywali w ogóle przestrzeni.
W 16. minucie sędzia Szymon Marciniak podyktował rzut karny za faul Damiana Oko na Piotrze Parzyszku. Powtórki poddały w wątpliwość decyzję arbitra głównego, jednak sędziowie VAR nie zwrócili Marciniakowi uwagi, że ten prawdopodobnie popełnił błąd, dlatego nie zmieniono decyzji. Do rzutu karnego poszedł Jorge Felix i niestety dla nas pewnie go wykorzystał.
Jedyna sytuacja Zagłębia Lubin godna odnotowania w pierwszej części gry, to strzał Bartosza Białka głową po dośrodkowaniu z lewej strony - niestety nieskuteczny. Do przerwy przegrywaliśmy zasłużenie 0:1.
W drugiej połowie Piast Gliwice grał nadal swoje, jednak z jeszcze większą premedytacją wykorzystywał.
Mieliśmy swoją szansę na zdobycie gola w pierwszym kwadransie drugiej części gry. Ładnie z pierwszej piłki zagrali Tajti, Białek i Bohar, Słoweniec wyszedł sam na sam z Frantiskiem Plachem, ale jego strzał minął bramkę o około dwa metry. Jeśli chodzi o pozytywy, to niestety, ale to by było na tyle…
Drugą bramkę Piast zdobył w 78. minucie spotkania. Jeden z graczy gospodarzy dobrze przedłużył dośrodkowanie z rzutu rożnego, doszedł do niego Jakub Czerwiński i intuicyjnym uderzeniem pokonał Konrada Forenca.
Do końca meczu Piast Gliwice miał jeszcze kilka sytuacji - między innymi raz, wybijając piłkę zmierzającą do bramki, uratował nas Bartosz Kopacz. Możemy się cieszyć, że skończyło się zaledwie 2:0, bowiem gdyby Piast wykazał się lepszą skutecznością, moglibyśmy być świadkami srogiego manta.
Przed meczem z Wisłą jest wiele do poprawy. Bez zmian personalnych w wyjściowym składzie się nie obejdzie.