Adam Banaś opowiadał dla oficjalnej strony Górnika Zabrze o swoim powrocie na stadion przy Roosvelta, jednak podkreśla, że sentymenty pozostają na boku i liczy się tylko zwycięstwo.
To Twój pierwszy przyjazd do Zabrza, już w roli zawodnika Zagłębia Lubin. Z pewnością będzie to dla ciebie szczególny mecz.
- Z pewnością, wracam bowiem na stadion, gdzie spędziłem super lata. Wszyscy o tym wiedzą i będę to zawsze podkreślał. Przede wszystkim przyjeżdżam do Zabrza z wielkim szacunkiem dla klubu i jego kibiców, ale i po zwycięstwo.
Ostatnio gracie w przysłowiową kratkę, po niespodziewanym zwycięstwa w derbach Dolnego Śląska przyszła zaskakująca porażka z Podbeskidziem. Ta porażka długo was bolała?
- Bolała i to bardzo długo. Nawet dzisiaj, czyli w czwartek jeszcze analizowaliśmy ten mecz w klubie, rozmawialiśmy o jej przyczynach. Ale my patrzymy w przyszłość, zostało nam jeszcze pięć kolejek rundy jesiennej i musimy zrobić wszystko, by zdobyć jak najwięcej punktów. W Zabrzu musimy zostawić na boisku serducho, musi być z naszej strony ogromna determinacja i wola walki. Inaczej ciężko będzie o trzy punkty z Górnikiem.
Z Górnikiem, który gra bardzo dobrze i zajmuje miejsce w czubie tabeli rzeczywiście może być ciężko. Jesteś zaskoczony tym, że zabrzańskiej drużynie wiedzie się tak dobrze?
- Jestem bardzo zaskoczony, Górnik gra o wysokie cele i spisuje się bardzo dobrze. Zespół ma pomysł na grę i naprawdę miło się go ogląda. Chłopaki fajnie się rozwijają, o czym też świadczą powołania do kadry. Ostatnio na mecz z Urugwajem nominowany został Arek Milik. To bardzo ciekawy zawodnik o dużych perspektywach.
Rozumiem, że nadal utrzymujesz kontakty z kolegami z Górnika. Do kogo najczęściej dzwonisz?
- Jeszcze wielu zawodników zostało z ekipy, w której grałem. Cały czas kontaktujemy się z sobą, rozmawiamy, dyskutujemy. To miłe i sympatyczne. Najczęściej mam kontakt z Michałem Bembnem, Olkiem Kwiekiem i fizjoterapeutą Bartkiem Spałkiem. Zawsze mogę z nimi i innymi zawodnikami powspominać stare czasy...