Stal Mielec jest jednym z największych pozytywnych zaskoczeń bieżącego sezonu PKO BP Ekstraklasy. Podopieczni Kamila Kieresia, którzy byli typowani jako potencjalny spadkowicz, ostatecznie mogą okazać się czarnym koniem rozgrywek. O sytuacji drużyny z województwa podkarpackiego porozmawialiśmy z prezesem klubu, Jackiem Klimkiem. Czy celem Stali jest powtórzenie sukcesu Warty Poznań, która w sezonie 2020/21 sprawiła ogromną niespodziankę, zajmując 5. miejsce w lidze? Ilu kandydatów wytypowano do zastąpienia Ilii Szkurina? Co jest kluczem do wysokiej skuteczności transferowej mielczan? Zapraszamy.

Gdyby latem ktoś powiedział panu, że na dziesięć spotkań przed końcem rozgrywek będą dzieliły was trzy punkty od Legii Warszawa, to uwierzyłby pan? Fakty są takie, że czołówka jest obecnie w waszym zasięgu.

- Nie będę ukrywał, że wziąłbym taki scenariusz w ciemno. A czy bym uwierzył? Myślę, że nie, ponieważ jeżeli trzy lata z rzędu biliśmy się o utrzymanie, to trudno przewidywać, że w czwartym nagle przyjdzie dobra seria. Do końca mamy jeszcze dziesięć meczów, nie zachłystujemy się tym wynikiem, bo brakuje nam jeszcze trzech punktów do utrzymania. Jak wykonamy to zadanie, to będziemy myśleć o kolejnych ambitnych planach.

Choćby Warta Poznań zajmując w przeszłości 5. miejsce, udowodniła, że będąc małym, nie najbogatszym klubem, da się namieszać. Dzisiaj można już powiedzieć, że jest to wasz cel na najbliższe miesiące?

- Czekają nas jeszcze bardzo trudne mecze, bowiem będziemy grali między innymi z Jagiellonią, Lechem i Legią. Celem, który zakładałem przed sezonem, było 11. miejsce. Oczywiście, że zawodnicy chcieliby uplasować się na jak najwyższej lokacie, co ma swój wymiar finansowy, ponieważ dzielimy się z piłkarzami bonusami za miejsce zajęte na koniec rozgrywek. Ja podchodzę do tego ostrożnie. Ostatnio pojechaliśmy do Radomia w roli faworyta i szybko zostaliśmy sprowadzeni do parteru. Wiadomo, że jak wygrywa się kilka meczów w krótkim okresie, to apetyty są rozbudzone, ale w dalszym ciągu twardo stąpamy po ziemi.

Jak tak dalej pójdzie, to trener Kiereś będzie mógł dumnie przechadzać się po Mielcu ze słynnym już transparentem, na którym widniał napis „Kiereś won”. Co by nie mówić, trochę w ostatnim czasie Kamil Kiereś powygrywał.

- Ja sobie właśnie żartuję, że nasi kibice są kreatywni, bo może być on uniwersalny. Ten napis dzisiaj można z powrotem wywiesić, bo po przetłumaczeniu, tak jak pan powiedział, pasuje on do tego, co w ostatnim czasie udało nam się osiągnąć.

Z ciekawości poczytałem sobie kilka nagłówków z tamtego czasu. Czy po serii przegranych spotkań lub w jakimkolwiek momencie obecnej edycji rozgrywek w Stali Mielec było nerwowo? Wydaje się, że wyniki oddają realny potencjał drużyny, a może i aktualnie są nieco ponad stan.

- Nie, w klubie wówczas nie zawrzało. Podchodziliśmy do tego słabszego momentu spokojnie. Latem do naszego klubu trafiło jedenastu nowych zawodników, więc siłą rzeczy drużyna potrzebowała czasu, aby odpowiednio się zgrać. Wierzyliśmy, że trener poradzi sobie i poukłada zespół. Z drugiej strony nie zaprzeczę, że gdyby ta seria porażek trwała dłużej, to usiedlibyśmy z trenerem i zastanowilibyśmy się, czy nie jest to moment, w którym potrzebny byłby impuls. Wtedy dawaliśmy sobie jeszcze dwa mecze na to, aby poczekać na rozwój wydarzeń. Wygraliśmy w Warszawie z Legią i powoli zaczęliśmy wracać na właściwą ścieżkę.

Wspomniał pan o tym, że rotacje w kadrze Stali Mielec są dość znaczące. Latem drużynę wzmocniło kilkunastu nowych piłkarzy, zimą czterech kolejnych. W wywiadzie dla sport.tvp.pl powiedział Pan, że w ostatnich miesiącach zanotowaliście zysk na poziomie sześciu milionów złotych. Czy polityka transferowa, biorąc pod uwagę polepszające się warunki finansowe klubu, ulegnie zmianie?

- Przyjęliśmy taki model, że kiedy przyjdzie moment, że zaczniemy zarabiać, to ograniczymy liczbę transferów. Ostatnio przedłużyliśmy kontrakty z trzema zawodnikami do 2026 roku. W tym sezonie, jeśli się utrzymamy, to dojdzie do trzech-czterech ruchów. Nie wynika to z tego, że koniecznie chcemy oddawać naszych piłkarzy, natomiast już teraz wiemy, że cztery propozycje za naszych graczy będą prawdopodobnie na tyle korzystne, że Stal Mielec nie będzie robiła im problemów w dalszym rozwoju.

 Spodziewam się, że do tego grona zaliczają się Ilja Szkurin oraz Mateusz Kochalski. Kto jeszcze wzbudza tak duże zainteresowanie?

- Potwierdzam. Nie mam jednak zgody, aby ujawnić nazwiska dwóch pozostałych, ale mogę powiedzieć, że są to zawodnicy ofensywni.

Skuteczności transferowej mogłaby pozazdrościć Stali Mielec spora część ligi. Nie macie dyrektora sportowego, za transfery odpowiedzialny jest pan, sztab szkoleniowy, a także zaprzyjaźnieni skauci i agenci. Tymczasem wielu dyrektorów sportowych, którzy operują istotnie większymi budżetami, nie może poszczycić się tak udanymi oknami transferowymi.

- Kluczem jest to, że to sztab zawsze podejmuje finalne decyzje. Praca trenera w Stali mocno koreluje z fachem dyrektora sportowego. Kiedy rozmawiałem w przeszłości z potencjalnymi szkoleniowcami, których moglibyśmy zatrudnić, to było to jedno z głównych kryteriów. Druga kwestia jest taka, że znam trochę polską piłkę i chce mieć w klubie radość i spokój. Często jest tak, że trener chce jednego piłkarz, dyrektor drugiego i pojawiają się różne animozje. Muszę panu jednak powiedzieć, że jeśli mielibyśmy duży i bezpieczny budżet, to mam jedną osobę, której mógłbym zaufać. Wiem, że nie uciekałaby ona od odpowiedzialności za swoje decyzje. Wie pan, problem jest też taki, że jak dyrektor się myli, to za tydzień może być w innym klubie, a prezes zostaje bez pieniędzy. Dzisiaj, tak jak wspomniałem, mam z tyłu głowy jedną osobę, ale przy naszym budżecie jest na to na razie za wcześnie.

Czuję w pana wypowiedzi jakąś niechęć do dyrektorów sportowych.

- Niechęć może nie, ale niektórym brakuje trochę rozeznania i odpowiedzialności. Kilka razy rozmawiałem z potencjalnymi kandydatami do pełnienia tej funkcji u nas. Jeżeli ktoś ma problem z rozróżnieniem kwot netto i brutto lub wysokością składek na ubezpieczenie i podatku, to ja nie chcę takiego dyrektora. Ja chcę osobę, która kontraktując piłkarza, będzie wiedziała, ile ten zawodnik będzie mnie kosztował, jeśli ma własną działalność, a ile jeżeli muszę mu zapłacić pełną składkę ZUS i tak dalej. Nie znam wszystkich dyrektorów sportowych w Polsce, ale w mojej ocenie wiedza części z nich jest pod tym względem wciąż bardzo ograniczona.

Trafiliście z Saidem Hamuliciem i Ilją Szkurinem. Nie jest tajemnicą, że dla Białorusina są to najpewniej ostatnie miesiące w Mielcu, więc latem znów będziecie musieli wybrać się na poszukiwania. Znaczna część klubów ma duże problemy ze znalezieniem bramkostrzelnego napastnika. Dobitnym przykładem jest Raków Częstochowa, który cały czas nie może znaleźć „dziewiątki, która spełni oczekiwania. Kryje się za tym w waszym przypadku jakiś patent?

- Zabrzmię może trochę buńczucznie, ale uważam, że mamy dobre oko do piłkarzy. Jeżeli chodzi o odejście Ilii Szkurina, to mamy już wytypowanego zagranicznego kandydata do zastąpienia Białorusina. Uchylę też rąbka tajemnicy, że obserwujemy napastnika jednej z ekstraklasowych drużyn, zajmującej miejsce w piątce ekip, które aktualnie zamykają tabelę.

Imponować może także wasz nos, jeżeli chodzi o golkiperów. Mateusz Kochalski to kolejny bramkarz, który można chyba już powiedzieć, wypromował się w Stali Mielec. 

- Jesteśmy klubem, który chce promować zawodników. Każdemu piłkarzowi, który do nas przychodzi życzę, aby zagrał fantastycznie w Stali Mielec i przeniósł się gdzieś indziej, gdzie zarobki będą na takim poziomie, żeby mógł ustawić się do końca życia. Mamy trenera bramkarzy Kamila Beszczyńskiego, który potrafi wypatrzyć talenty na tej pozycji. Wytypowaliśmy trzech kandydatów, którzy mogliby zostać następcami Mateusza Kochalskiego. Mogę zdradzić, że jednym z nich jest były golkiper Zagłębia Lubin.

Na koniec chciałbym zapytać o pana przyszłość. Długo zastanawiał się pan, czy startować w wyborach na prezydenta miasta?

- Długo się nie wahałem, ponieważ wielu przedstawicieli środowisk miejskich namawiało mnie do tego. W przeszłości 24 lata pracowałem w korporacjach i mierzyłem się z różnymi wielkimi wyzwaniami. Jednym z nich jest Stal Mielec, bo wyszliśmy na prostą z piekielnie trudnej sytuacji finansowej i organizacyjnej. Ciążyło nam widmo gry w B klasie i mieliśmy deficyt budżetowy na poziomie siedmiu milionów. Kolejnym celem, jaki chciałbym przed sobą postawić, jest pomoc miastu, aby żyło się tu lepiej. Prosiło mnie o to mnóstwo osób i sądzę, że nie mogłem odmówić. Nie jestem politykiem, nie jestem z nikim związany, więc podejmuje rękawice, będąc fair w stosunku do tutejszego społeczeństwa i samego siebie. Czas pokaże, co przyniesie przyszłość.

Zagłębie Lubin - Stal Mielec

KGHM Zagłębie Arena 15-03-2024, 18:00
PKO Ekstraklasa, Kolejka - 25. kolejka

0:0
(0:0)
źródło: Własne

KONKURS TYPERA

mkszaglebie.pl
Sprawdź swoje umiejętności i typuj z MKSZaglebie.pl. Wygrywaj nagrody!

DODAJ KOMENTARZ (NIEZALOGOWANY)

Możliwość dodawania komentarzy została wyłączona!
 

KOMENTARZE (2)


15.03.24 15:11
guest profile picture
A ja wam życzę żebyście w tej biedaekstralidze byli jak najdłużej choćby że względu na waszą historię i piłkarzy którzy grali u Was. Pozdrawiam

processing comment 2 0
14.03.24 20:30
guest profile picture
Tunczew (Gość)
Dziękuje za zaangażowanie z Waszej strony i dostarczanie na Waszą stronę tak wartościowych treści. 😊

processing comment 6 0