Marek Papszun (trener Rakowa Częstochowa)
- Plusem gry w poniedziałek jest to, że mogę obejrzeć praktycznie wszystkie mecze kolejki. Patrząc na aspekt mentalny, lepiej grać i wygrać w piątek, ale to tylko gdybanie. Najważniejsze jest dobre przygotowanie – Zagłębie nas nie zaskoczyło. Spodziewałem się ich w niskiej obronie 4-5-1. Leszek Ojrzyński zastosował podobną taktykę przeciwko nam w Koronie w sezonie mistrzowskim – ultradefensywną do końca, wtedy wygraliśmy 1:0 po karnym.
- Przyjechaliśmy po wykonanie zadania. Wiedzieliśmy, że zamykamy kolejkę, więc musieliśmy odciąć się od sytuacji w tabeli i wcześniejszych wyników, co nie jest łatwe. Gra w przewadze 11 na 10 wydaje się komfortowa, ale bywa złudna – jeden moment dekoncentracji i masz problem, a jednocześnie musisz forsować mur, bo rywal broni się bardzo nisko. Jestem zadowolony z dojrzałości zespołu w zarządzaniu tym meczem. Zadanie wykonane jak należy, byliśmy dobrze przygotowani, poza pierwszymi kilkunastoma minutami, gdy rywal groził kontrami.
- Zawsze ktoś musi robić liczby – u nas zwykle ciągnęły je dziesiątki, jak Bartek Nowak, Ivi Lopez czy wcześniej Mateusz Wdowiak. Teraz zaczęli napastnicy. Patryk Makuch zasłużył na gola, Rocha zaliczył asystę, ale też może być skuteczniejszy. Rywalizacja będzie podnosić jakość zespołu. Trochę przysnęliśmy w pierwszej połowie, gdy rywal zagroził nam kontrami, ale potem mieliśmy już pełną kontrolę. Zagłębie broniło się bardzo nisko, ale wykazaliśmy się kulturą gry i cierpliwością. Mają utalentowanych, szybkich zawodników, dlatego zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy zabezpieczyć ich kontry – poza tym wszystko układało się tak, jak bym chciał. Wybroniliśmy też stałe fragmenty, gdzie Zagłębie dysponuje dużą siłą. To cenne zwycięstwo.
- Przygotowanie do ostatniego meczu w kolejce nie jest wielkim problemem. Najważniejsze to wygrywać – jeśli tak ma być, możemy grać w każdy poniedziałek. Ale trochę dziwne, że lider rozgrywa mecze w tym terminie. Podobno nikt nie chce go oglądać – może dlatego?