366 dni. Co można robić przez 366 dni? Na pewno wiele ale mało, kto by pomyślał, że tyle może trwać sezon w piłce nożnej. Taki właśnie był sezon 2019/2020 w Ekstraklasie.

Koronawirus namieszał w każdej dziedzinie życia, więc i sport musiał swoje odcierpieć. Długo musieliśmy wykazywać się cierpliwością zarówno podczas trwania rozgrywek jak i czekając na ich wznowienie.


Jaki był to sezon? Poza sytuacją pandemiczną to była typowa Ekstraklasa - pełna niedorzeczności, kontrastów, niespodzianek, niesamowitych historii, wzlotów i upadków.

#andnew...

Legia wróciła na tron, zasłużenie proszę Państwa. Przewaga przed szaloną rundą mistrzowską była tak duża, że Warszawiacy nie musieli zbytnio się martwić o losy mistrzostwa. Choć początek nie był udany - męczarnie w europejskich pucharach z amatorami, nieciekawa sytuacja personalna i klimat w drużynie, zła prasa, gdzie oliwy do ognia dodawał prezes Mioduski, dużo było pożarów. Cieszy to, że wytrzymano ciśnienie i pozwolono trenerowi Vukoviciowi spokojnie pracować, a ten poukładał zespół na swoją modłę i efekty widać. Nie dość, że zdobyto mistrzostwo to dołożono do tego zwycięstwo w Pro Junior System, sprzedano za dużą kwotę Majeckiego, wypromowano Karbownika (młodzieżowiec sezonu), gra zespołu wyglądała efektownie i efektywnie. No właśnie – wyglądała. Do momentu podziału na 2 grupy, wtedy oczy bolały. Jasne, kontuzje wymusiły zmiany ale taki zespół jak Legia, który chce walczyć na froncie krajowym i europejskim musi mieć godnych zastępców pierwszego składu a tego najwyraźniej zabrakło pod koniec sezonu.

Nas nie dogoniat

Chciałoby się oglądać walkę o mistrzostwo do samego końca rozgrywek, żeby były emocje i było czym się ekscytować. Niestety tak się ułożyło , że pozostało nam obserwować zacięta walkę o wicemistrzostwo kraju. Tak jak Legia zasłużenie wygrała ligę tak Lech równie zasłużenie sięgnął po 2 miejsce. I tylko trenera Fornalika szkoda, po tym jak mu w zasadzie rozebrano mistrzowską ekipę, zdołał tak wszystko poukładać żeby wskoczyć na ostatnie miejsce na podium – szacunek Panie Trenerze. Tym bardziej, że Waldka Kinga cechowała wcześniej trenerska sinusoida, czyli najpierw miejsce w czołówce a potem walka o utrzymanie. A jednak mając w składzie schodzącego w 60 minucie Parzyszka, zastępującego go Tuszyńskiego (!) potrafił zdobyć brąz. Sytuację Piasta dobrze obrazuje status kultu jednostki – bez Felixa tak wysokiego miejsca by nie było. Wracając do Lecha to sytuacja była podobna jak do Legii – nowy trener, układanie zespołu po swojemu i rzeźbienie z tego co się ma. A to, że Poznaniacy mają zdolną młodzież to wiadomo od dawna. Jóźwiak, Kamiński, Moder, Puchacz, Marchwiński stanowili wraz z królem strzelców Gytkjaerem o sile Lecha.

Na osobny akapit zasługuje największa niespodzianka sezonu – Śląsk Wrocław. Nikt się nie spodziewał takiego wyniku, nawet we Wrocławiu. A tymczasem po cichu (choć 4:4 z Zagłębiem było bardzo efektowne), mozolnie, punkt po punkcie ekipa trenera Lavicki od samego początku kręciła na czele stawki. Niby byli cały czas wysoko ale nikt specjalnie nie traktował ich poważnie. A tymczasem ze swojego stadionu zrobili twierdzę, gdzie zanotowali tylko 2 porażki (pierwsza dopiero w 18 kolejce).

Cracovia i Lechia dorobiły się łatki najbrzydziej grających drużyn (zwłaszcza „Dośrodcovia") i zajęte miejsca dobrze odwzorowują ich potencjał. „Pasy" uratowały sezon wygrywając Puchar Polski, oby poszło im lepiej niż rok temu z Dunajską Stredą.

Jagiellonia i Pogoń z kolei stały się bardzo nijakimi zespołami, zwłaszcza Portowcy zawiedli w drugiej części sezonu kiedy odeszli kluczowi zawodnicy z zespołu. Tradycyjna „plaża” w wykonaniu Szczecina znów stała się faktem.

Don't cry my friend this is football

Na początek brawa dla Rakowa Częstochowa, który do samego końca walczyła o pierwszą ósemkę. Przegrali to trochę w frajerskim stylu jak na beniaminka pozostawili po sobie dobre wrażenie a wszyscy wiemy jak ostatnio kończyli debiutanci w Ekstraklasie.

Największym rozczarowaniem sezonu jest zdecydowanie Zagłębie Lubin. Zespół z takim potencjałem ofensywnym, potrafiącym grać pięknie i efektownie (jedyny zespół w lidze, gdzie pada ponad 3 gole w meczu, trzecia ofensywa w lidze), napakowaną liczbami pomocą (same słoweńskie skrzydła zdobyły 24 gole i 10 asyst do tego Starzyński 8 goli i 10 asyst) zajął tylko 11 miejsce. Kiedy im szło to można było piać z zachwytu ale zbyt często zdarzały im się mecze wręcz katastrofalne.

Wisła Płock to kolejny ciekawy przypadek – zaliczyć kompromitujące 5:0w Lubinie, potem wygrać 6 meczów z rzędu, wskoczyć dzięki temu na fotel lidera z ujemnym bilansem bramkowym (!) i ostatecznie zakończyć rozgrywki na 12 miejscu. Prawdziwy rollercoaster zafundowała swoim kibicom płocka drużyna.

Korona nigdy nie zginie!

Może i nie zginie (oby!) ale po 11 latach spadła z Ekstraklasy. Zawsze była typowana do spadku w przedsezonowych typowaniach, zawsze się przed tym broniła ale ta degrengolada musiała kiedyś spotkać ten przykry finał. Spadek ma twarz prezesa Zająca i niemieckich właścicieli, którzy nie zrobili nic aby pomóc klubowi i stali się ligowym pośmiewiskiem.

Drugi spadkowicz – Arka Gdynia żegna się z ligą po 4 latach pobytu. Zawirowania wokół właścicieli, problemy z płynnością finansową, chwilowy konflikt z miastem swoje zrobiły. Nie da się grać w tak zwariowanych warunkach, dotyczy to Kielc jak i Gdyni, oby ten spadek oczyścił te zasłużone kluby i jak mawia klasyk – wróciły silniejsze.

Drugi z beniaminków – ŁKS Łódź był pierwszym znanym spadkowiczem. Białą flagę wywieszono tam w zasadzie już zimą kiedy sprzedano Ramireza do Lecha. To się nie mogło udać i nie udało. Mając takiego „pechowca" jak Sobociński nie można myśleć o podboju Ekstraklasy. Do tego brak większych wzmocnień przed sezonem nie pozwalał wierzyć w utrzymanie ŁKSu.

Z czego zapamiętamy sezon 2019/2020? Z serii niewykorzystanych karnych, z serii strzałów w aut, z wysokiego miejsca gola samobójczego w tabeli strzelców Ekstraklasy, z „pecha" Sobocińskiego, z upartym stawianiem na Kulenovicia, z samofaulem Dąbrowskiego, z akcją poznańskich kibiców w sprawie Muhara, z przepisem o młodzieżowcu, z urlopem Kamila Pestki, z głupich transparentów na stadionie Legii, z sędzia Myciem, z fantastycznymi golami z dystansu, z prezesem Zającem, z Midakami, z powrotami i zwolnieniami (często kontrowersyjnymi) na ławki trenerskie, z dziwnymi decyzjami różnych komisji, PZPN czy prezesa Bońka. Czyli śmieszno i ciekawie, nudno i ekscytująco, poważnie i głupio. Ot, nasza kochana Ekstraklasa...

źródło: Własne

KONKURS TYPERA

mkszaglebie.pl
Sprawdź swoje umiejętności i typuj z MKSZaglebie.pl. Wygrywaj nagrody!

DODAJ KOMENTARZ (NIEZALOGOWANY)

Możliwość dodawania komentarzy została wyłączona!
 

KOMENTARZE (0)