Do meczu ze Stalą Mielec przystępowaliśmy bez Damiana Oko, Dawida Pakulskiego oraz Jakuba Sypka, którzy mają problemy ze zdrowiem. Wraz z momentem podania składów dowiedzieliśmy się także, że z powodów zdrowotnych ze Stalą zagrać nie będzie mógł Sasa Zivec. Istotnymi zmianami było także to, że Jewgienij Baszkirow i Dejan Drażić rozpoczęli spotkanie z drużyną z Mielca na ławce, a od początku po raz pierwszy wystąpił Adam Ratajczyk. Stal także była osłabiona, bo zabrakło w niej grających kolejkę wcześniej Szymona Stasika i Krystiana Getingera. W zespole Stali Mielec w pierwszym składzie zagrał Mateusz Matras. Na ławce był Michał Gliwa, a poza kadrą znaleźli się Damian Primel i wspomniany Getinger. Wszyscy wspomniani mają za sobą grę w Zagłębiu Lubin.
Spotkanie z przytupem chciała rozpocząć Stal, ale jej ataki na szczęście nie znalazły drogi do bramki. W 3. minucie spotkania miał miejsce rzut rożny dla Stali. Jeden z piłkarzy gości posłał dośrodkowanie w pole karne, do piłki wyszedł Hładun i wyjaśnił sytuację. Choć nie odbyło się bez nerwów na 5 metrze... W pierwszych dziesięciu minutach nie oglądaliśmy żadnej groźnej okazji ze strony „Miedziowych”, jednak w 13. minucie groźny rajd przeprowadził Andreja Prokić. Zawodnik z Mielca pobiegł z lewej strony boiska, ograł Lorenco Simicia, ale jego groźne dośrodkowanie zablokował wracający Kacper Chodyna. Dobrą okazję mieliśmy w 14. minucie spotkania, gdy po rzucie rożnym i Chorbadzhiyskiego na Hładunie, szybko z kontrą wyszło Zagłębie, ale niestety w tej sytuacji dośrodkowanie Chodyny do Mraza zostało wybite – w ostatniej chwili.
W 16. minucie mieliśmy pierwszego gola dla Zagłębia Lubin. Łukasz Poręba podał zewnętrzną częścią stopy do wbiegającego za obrońców Kacpra Chodyny, ten przypomniał sobie, jak to jest grać na ataku i z wielkim spokojem pokonał Rafała Strączka, dając naszemu zespołowi prowadzenie 1:0. Był to pierwszy gol „Kapiego” na poziomie PKO BP Ekstraklasy. Pięć minut później mogło być już 2:0. Po dośrodkowaniu w pole karne piłkę uderzył Sasa Balić, przez przypadek w kierunku bramki futbolówkę skierował Kościelny i tylko dobra interwencja Rafała Strączka spowodowała, że Stal nie przegrywa wyżej, w dodatku po golu samobójczym.
W 32. minucie meczu padł w polu karnym Grzegorz Tomasiewicz, domagając się podyktowania jedenastki. Sędzia nie przerwał gry, choć ewidentnie Jakub Żubrowski oparł na nim rękę. Sędzia po analizie VAR nie podyktował karnego, jednak gdyby to zrobił, to bez problemu by się z tej sytuacji wybronił. Mieliśmy sporo szczęścia.
W 34. minucie mieliśmy już 2:0 dla Zagłębia Lubin. Po serii rzutów rożnych jeden z nich okazał się być skuteczny – choć nie bezpośrednio. Piłka po rzucie rożnym została wybita, a następnie zagrana przez naszego zawodnika na prawe skrzydło do… Lubomira Guldana. Nasz kapitan dośrodkował na piąty metr, a tam Sasa Balić urwał się kryjącemu obrońcy i bardzo ładną główką pokonał bezradnego Rafała Strączka.
Z dwubramkowego prowadzenia nie pocieszyliśmy się jednak za długo. Już w 38. minucie Stal Mielec nawiązała kontakt. Maciej Domański skorzystał z beznadziejnego wybicia Adama Ratajczyka i pięknym strzałem z szesnastki pokonał Hładuna. Mimo straty bramki, w kolejnych minutach nadal to Zagłębie częściej było przy piłce, ale brakowało konkretów pod bramką Strączka. Obie drużyny schodziły do szatni przy wyniku 2:1 dla lubinian. Rezultat był sprawiedliwy, bo w pierwszej części, to nasi piłkarze mieli więcej z gry.
W przerwie meczu Leszek Ojrzyński dokonał dwóch zmian – wpuścił na plac gry między innymi Petteriego Forsella. Zaledwie pięć minut po rozpoczęciu drugiej połowy ten zawodnik zdobył gola na 2:2. Był to w zasadzie jego pierwszy kontakt z piłką. Fin wykorzystał rzut wolny podyktowany za faul i bezpośrednio z 25 metrów uderzył w lewy róg bramki Hładuna. Niestety, skutecznie i trzeba przyznać, że był to piękny gol... Forsell będzie się śnił Hładunowi po nocach, bo to już drugi w 2020 roku gol bezpośrednio z rzutu wolnego, którego Fin strzela naszemu wychowankowi.
Po zdobyciu gola na 2:2 Stal zaczęła dochodzić do głosu. Sporo szczęścia mieliśmy w 58. minucie spotkania, gdy słabo dysponowany Jakub Żubrowski został ograny w dziecinny sposób, Forsell podał do boku, po czym strzał oddał Mak. Na szczęście sytuację asekurował Sasa Balić, który zablokował to uderzenie. Minutę później, po rzucie z autu, pojedynek przegrał Simić, a głową uderzał Kościelny. Znów mieliśmy sporo szczęścia, bo piłka minęła poprzeczką naszej bramki o 30 centymetrów i goście byli blisko gola na 3:2.
W 64. minucie pojedynku w pole karne wpadł Patryk Szysz, ograł bramkarza Stali, ale z ostrego kąta nie zdołał wbić gola. Była to bardzo dobra sytuacja, która powinna zostać wykorzystana.
W 78. minucie spotkania po wrzucie z autu doszło do zamieszania pod naszą bramką. Po chwili na bramkę Zagłębia uderzył Tomczyk, ale – choć z trudem – ze strzałem poradził sobie Hładun.
W ostatnich dziesięciu minutach swoje dwie dogodne sytuacje miał Filip Starzyński, ale za każdym razem, mimo że otrzymywał dobre podania, jego strzały były bardzo niecelne.
Do końca meczu wynik już nie uległ zmianie i starcie Zagłębia Lubin ze Stalą Mielec zakończyło się rezultatem 2:2. Ten wynik oznacza, że nadal jesteśmy niepokonani na własnym boisku, jednak nadal podtrzymujemy kiepską passę związaną z powrotami po przerwie na mecze reprezentacji.
Okazja do szybkiej rehabilitacji już w najbliższy wtorek. „Miedziowi” na wyjeździe zagrają z Podbeskidziem Bielsko-Biała.