Sezon 2024/2025 okazał się dla Zagłębia Lubin kolejnym powodem do frustracji. Nasz zespół do ostatnich kolejek walczył o utrzymanie, a ligowy byt uratował głównie dzięki słabości bezpośrednich rywali – Stali Mielec, Śląska Wrocław i Puszczy Niepołomice – a nie własnej postawie. Ostatecznie „Miedziowi” zakończyli rozgrywki z minimalną przewagą nad strefą spadkową.
Wojciech Tomaszewski objął funkcję dyrektora sportowego w grudniu 2024 roku, przejmując obowiązki po Piotrze Burlikowskim. Wcześniej pracował m.in. w Lechu Poznań, Warcie Poznań oraz PZPN. Transfery przeprowadzone zimą miały tchnąć nowe życie w zespół, ale rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te nadzieje. Do Lubina trafili m.in. Alexander Abrahamsson, Ludvig Fritzson, Damian Michalski, Marcin Listkowski oraz Josip Ćorluka. Spośród nich jedynie ten ostatni pozostawił po sobie pozytywne wrażenie – reszta rozczarowała.
Dodatkową rysą na wizerunku Tomaszewskiego była decyzja o sprzedaży Brighta Ede – 18-letniego defensora, który po przenosinach do Motoru Lublin zdążył rozegrać jedynie sześć meczów w PKO BP Ekstraklasie, a już przykuł uwagę Chelsea. Zagłębie zainkasowało za niego jedynie 100 tysięcy euro, choć wiele wskazuje na to, że jego wartość może wkrótce wzrosnąć do kilkunastu milionów. Ta decyzja wzbudziła sporą złość wśród władz KGHM - właściciela Zagłębia.
Według naszych źródeł przyszłość Tomaszewskiego w Lubinie jest przesądzona. Jeśli nie nastąpi zaskakujący zwrot akcji, niebawem przestanie on pełnić swoją funkcję. Niewiele lepiej wygląda sytuacja prezesa Pawła Jeża, którego obecnie chroni przede wszystkim polityczne zaplecze. Coraz głośniej mówi się jednak, że i jego dni w klubie są policzone.