Jakie ma być Zagłębie Lubin Waldemara Fornalika?
Na podstawie meczów Zagłębia Lubin rozegranych pod wodzą Waldemara Fornalika możemy co nieco powiedzieć. Lubinianie grają w średnim pressingu, starają się być kompaktowi i przy tym pragmatyczni, nieźle wychodzi im przechodzenie z fazy obrony do ataku przy kontratakach, ale są też dosyć czytelni. Brakuje w grze „Miedziowych” pewnego elementu nieprzewidywalności, czegoś, co był w stanie zagwarantować Łukasz Łakomy, który był jednym z najlepszym zawodników w całej lidze pod względem liczby kluczowych podań. Tomasz Makowski i Damian Dąbrowski to zawodnicy usposobieni przede wszystkim defensywnie, którzy nie mają inklinacji do posyłania podobnych zagrań. Inną kwestią jest funkcjonowanie skrzydeł Zagłębia Lubin, ponieważ zarówno Kacper Chodyna, jak i Damjan Bohar, nawet jeśli zdobywają bramki i notują asysty, to nie biorą na swoje barki wystarczająco dużo odpowiedzialności za poczynania ofensywy lubińskiego zespołu. W grze „Miedziowych” często na próżno szukać rozwiązań taktycznych, po których powiedzielibyśmy, że są one wypracowane, brakuje powtarzalności w akcjach. Aktualnie Zagłębie często bazuje na umiejętnościach indywidualnych co poszczególnych piłkarzy, którzy mogą wpływać na rezultat meczów. Trudno powiedzieć, aby ta drużyna miała już wypracowany swój unikalny styl.
Poukładana defensywa
Jeżeli gdzieś najbardziej widać rękę trenera Waldemara Fornalika, to jest to blok obronny Zagłębia Lubin. Doświadczony szkoleniowiec potrafił dotrzeć choćby do Bartosza Kopacza, który stał się aktualnie jedną z najważniejszych postaci „Miedziowych”, podczas gdy jeszcze w poprzednim sezonie zdarzało mu się popełniać dużo większą liczbę błędów, które prowadziły do straty goli. Kapitan lubinian szczególnie jesienią zeszłego roku był cieniem samego siebie, a teraz prezentuje się naprawdę solidnie. Bardzo dobre recenzje, nie bez powodu, przed nabawieniem się kontuzji, zbierał Aleks Ławniczak. Jeśli 24-latek utrzyma dobrą formę, to może niebawem stać się kolejnym towarem eksportowym klubu. Całkiem udanie poczynają sobie także boczni obronie. Wachlarz możliwości zwiększył się w obliczu sprowadzenia Mikkela Kirkeskova, który nieźle pokazał się w starciu z Pogonią, po raz pierwszy będąc desygnowanym do gry w podstawowym składzie. Poczucie spokoju ekipie Waldemara Fornalika daje także powrót do bramki Sokratisa Dioudisa, który wyleczył uraz kolana, z którym zmagał się od marca. Defensywa Zagłębia Lubin wydaje się być obecnie jedną z solidniejszych od dobrych kilku sezonów, a na pewno nie jest tak, że defensorzy „Miedziowych” rozdają przeciwnikom prezenty. W obliczu radosnej twórczości z ubiegłej kampanii, którą cały czas mamy w głowie, nie jest to taką oczywistością.
Mecze przepychane kolanem
Ani to zarzut, ani pochwała, natomiast chociażby w spotkaniach ze Śląskiem Wrocław, Lechem Poznań, Puszczą Niepołomice i Pogonią Szczecin, losy ważyły się aż do końcowego gwizdka arbitra. Umiejętność doprowadzania do korzystnego rozstrzygnięcia takich meczów jest bardzo cenna, ale zdarzało się też, że lubinianie sami prosili się o problemy. Dość przypomnieć, że w końcówce meczu z Puszczą „Miedziowi” bronili się dosyć rozpaczliwie, a podopiecznym Tomasza Tułacza udało się w doliczonym czasie gry obić poprzeczkę bramki strzeżonej prze Szymona Weiraucha. Zagłębie jest jak na razie drużyną fragmentów meczów. Na przestrzeni pełnych 90 minut zespołowi prowadzonemu przez Waldemara Fornalika potrafią przydarzać się lepsze i słabsze momenty. Dobitnie ukazała to także derbowa potyczka we Wrocławiu, gdzie w pierwszej połowie Śląsk całkowicie zdominował „Miedziowych”, podczas gdy w drugich 45 minutach, w przeciągu kilku minut, Zagłębiu udało się przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Dopóki będzie się kończyło wygranymi, nikt nie będzie miał zbytnich pretensji, ale czasem można by było oszczędzić wszystkim nerwówki.
Spotkania ominięte szerokim łukiem
Niewątpliwie największym kamyczkiem do ogródka Zagłębia Lubin są mecze z Cracovią oraz Koroną Kielce. Spotkania, które „Miedziowi”, delikatnie rzecz ujmując, ominęli szerokim łukiem, nie próbując nawet stanąć z rywalami w szranki. W obydwóch przypadkach były to spotkania wyjazdowe, co jest diametralnie różne od tego, jak sprawy miały się w poprzednim sezonie, kiedy lubinianie prezentowali się lepiej, grając w delegacjach. Każdemu zespołowi zdarzają się gorsze występy, niemniej jednak w tych meczach drużyna Waldemara Fornalika nie podjęła nawet rękawic. Często obśmiewamy powszechną szczególnie wśród kibiców teorię, według której, żeby dobrze grać w piłkę, trzeba jeździć na tyłkach, aczkolwiek w tych przypadkach mieliśmy wrażenie, że boiskowego zaangażowania nieco zabrakło.
Sezon to maraton
Obecnie trwająca przerwa reprezentacyjna to dopiero pierwszy pit-stop. Liczba punktów, które zdobyło Zagłębie Lubin jest całkiem niezłym wynikiem. Tym bardziej, że w poprzednich latach częściej w tym czasie zastanawiano się, kto będzie nowym trenerem i jakie zmiany mogą zajść. Teraz zapanował spokój, co jest symptomem pozytywnej stabilizacji. Sęk jednak w tym, że sezon to maraton, a nie sprint na krótkim dystansie. Zapewne na bardzo długi czas do kanonu przestróg dla polskich klubów wejdzie chociażby przykład Wisły Płock, który jesienią 2022 roku była absolutną rewelacją, a ostatecznie spadła z ligi. „Miedziowi” mają wciąż sporo do poprawy, natomiast ich dotychczasowa postawa pozwala z umiarkowanym optymizmem spoglądać w przyszłość.