Leszek Ojrzyński (trener Zagłębia Lubin)
- To dla nas niedobry wieczór. Gratulacje dla Rakowa – pewnie to będzie nowy mistrz Polski, choć zostało jeszcze osiem meczów. Mieliśmy plan, żeby wykorzystać nadarzające się okazje z kontr, bo wiedzieliśmy, że Raków przy swojej strukturze gry nam je da. Niestety, nie zrealizowaliśmy tego. Tomasz Pieńko od połowy biegł sam na sam, ale nie oddał strzału, okazję miał też Marcin Listkowski. Był też słupek i sytuacje po stałych fragmentach gry, ale Raków miał też swoje okazje. Nie wycisnęliśmy tego, co powinniśmy – sytuacje nie były wielkie, ale trzeba było je wykorzystać.
- Do przerwy był remis, nie było źle, graliśmy 11 na 11. Po przerwie chcieliśmy kontynuować nasz plan, a potem dokonać zmian, które miały coś zmienić – zależnie od wyniku. W dziesiątkę broniliśmy się heroicznie, ale straciliśmy bramkę na 0:1, która nie powinna zostać uznana. Jeśli piłka była w ruchu, to trzeba egzekwować przepisy. Nie przegraliśmy przez błędy sędziego, ale musieliśmy zmienić pewne rzeczy. Można dyskutować o karnych czy zagraniach ręką, ale szanujmy się – Zagłębie po raz szósty zostało skrzywdzone, a to wyraźnie utrudnia nam zadanie. Widziałem tę sytuację trzy razy – piłka była w ruchu, więc trzeba przyznać się do błędu.
- Już dwa razy uratowałem się w ostatniej kolejce. Zawsze walczę do końca, jestem zahartowany w boju i się nie boję. Widzę, że skazaliście nas na pożarcie – tym bardziej mamy coś do udowodnienia.
