Piątek, godzina 18:00, obie drużyny bez strzelonej bramki – prawdę mówiąc, spodziewaliśmy się, że nie będzie to spotkanie, po którym nieprzekonani przekonają się w futbolu. Ale całe szczęście nie było znowuż aż tak źle.
Sporo obaw przed pierwszym gwizdkiem mieliśmy co do Gurama Giorbelidze oraz Tornike Gaprindashviliego. Szczególnie, że Gruzini, delikatnie rzecz ujmując, nie pokazali się z najlepszej strony w debiucie. Szansę od trenera Stokowca otrzymał także Tomasz Makowski, który zastąpił kontuzjowanego Marko Poletanovicia.
To „Miedziowi” lepiej weszli w pierwsze minuty meczu. Ciekawą akcję podopiecznym Piotra Stokowca udało się zawiązać w 8. minucie, kiedy po serii krótkich podań Tornike Gaprindashvili oddał uderzenie z dystansu. Strzał Gruzina z lekkimi problemami wybronił jednak golkiper Piasta – Frantisek Plach. Gliwiczanie najlepszą okazję do zdobycia bramki w części meczu stworzyli sobie w 20. minucie, kiedy Kamil Wilczek wyszedł do prostopadłego podania, ale uderzenie byłego piłkarza Zagłębia wybronił Kacper Bieszczad. Zasadniczo duża część gry toczyła się w środkowej strefie boiska. Przy czym lubinianie częściej próbowali budować ataki pozycyjne. Wydaje się, że bezbramkowy rezultat do przerwy oddawał przebieg zdarzeń na murawie. Tym samym „Miedziowi” rozegrali kolejną połowę bez strzelonego gola. Indolencja strzelecka to mało powiedziane…
W 49. minucie Zagłębie przeprowadziło bardzo groźną kontrę. Tomasz Makowski rozprowadził futbolówkę do Filipa Starzyńskiego, który zagrał do Martina Doleżala. Czeski napastnik, stanąwszy oko w oko z golkiperem Piasta, przegrał tę rywalizację. Zespół Waldemara Fornalika nie pozostawał jednak dłużny. Sześć minut później niebezpieczną stratę na naszej połowie zanotował Tomasz Makowski, gracze Piasta wymienili kilka składnych podań, po których płaski strzał oddał Kamil Wilczek. Na nasze szczęście piłka przeleciała jednak obok bramki strzeżonej przez Kacpra Bieszczada. Rozkręciło nam się w drugiej połowie to spotkanie. W 61. minucie po zamieszaniu w polu karnym zdobyliśmy bramkę. Konkretniej, na listę strzelców wpisał się Gaprindshvili. Nasza radość nie trwała jednak długo… Chwilę później Gruzin w bandycki sposób sfaulował Toma Hateleya, za co obejrzał czerwony kartonik. Grając o jednego zawodnika, gliwiczanie zdecydowanie przejęli inicjatywę. „Miedziowi” siłą rzeczy musieli skupić się na defensywie. W 81. minucie groźne uderzenie z dystansu oddał stoper Piasta – Ariel Mosór. Piast stworzył sobie jeszcze kilka groźnych sytuacji, ale gliwiczanom nie udało się sforsować bloku defensywnego Zagłębia.
Do końca spotkania widniał już rezultat 1:0. Tym samym lubinianie odnieśli pierwsze zwycięstwo w bieżącej kampanii. Cieszy także styl, w którym zespół przetrwał trudniejsze momenty. Brawo!