W pierwszej połowie meczu staraliśmy się grać podobny futbol, jak ten w środowym meczu w Gdańsku - i mamy tutaj na myśli pierwszą część pamiętnego pojedynku. "Miedziowi" mieli swój pomysł, grali agresywnie i eliminowali atuty gospodarzy.
Już w 18. minucie meczu objęliśmy prowadzenie. Piłkę odebrał Lubomir Guldan, fenomenalnie zagrał do Alana Czerwińskiego, który pomknął prawą stroną, następnie podbiegł w kierunku pola karnego i wycofał piłkę do Damjana Bohara, który prawą nogą skutecznie uderzył na bramkę Grzegorza Sandomierskiego.
Końcówka pierwszej części meczu należała jednak do zespołu Ireneusza Mamrota. Gospodarze próbowali akcji oskrzydlających, jednak na szczęście nasza obrona była skoncentrowana. Do przerwy nic się już nie zmieniło i prowadziliśmy 1:0.
Kilka minut po wznowieniu gry powinniśmy prowadzić już 2:0. W doskonałej sytuacji po zagraniu Bartosza Białka na wolne pole znalazł się Damjan Bohar, jednak nietypowo dla siebie uderzył obok bramki.
Spore znaczenie dla przebiegu meczu mogła mieć czerwona kartka, którą w 52. minucie obejrzał Ivan Runje (konsekwencja dwóch żółtych kartek). Mogła, choć nie miała. Zagłębie Lubin mimo gry w przewadze w drugiej połowie, zagrało tylko trochę lepiej niż po przerwie z Lechią Gdańsk i nie potrafiło podwyższyć prowadzenia. Miało do tego kilka sytuacji, ale podczas wyprowadzania kontrataków zabrakło zimnej krwi.
Dziś nie ma sensu sądzić zwycięzców, bo w naszej sytuacji każdy punkt jest na wagę złota, a wygrana na trudnym terenie, z mimo wszystko silnym rywalem, zawsze cieszy. Teraz czekamy na mecz z Arką Gdynia i wierzymy, że do dobrej gry w obronie nasi piłkarze dodadzą znów coś pozytywnego w ofensywie.
Brawo Zagłębie!