Defensywa
O wręcz cyrkowych występach Aleksandara Panticia czy Iana Solera pisaliśmy w podsumowaniu letnich ruchów transferowych zimą, dlatego pozwólcie, że spuścimy zasłonę milczenia. Ci goście zapadną nam zapewne w pamięci na długo, jako parodyści, którzy nigdy nie powinni znaleźć się w Lubinie. Nie ma się więc co rozdrabniać nad nimi ponownie. Skupimy się zatem na trójce stoperów, którzy zostali ściągnięci w zimie.
Wydawało się, że transfery obrońców przeprowadzone przez Zagłębie Lubin w zimowym okienku transferowym, z miejsca sprawią, iż nasza defensywa stanie się szczelna. Wszak Bartosz Kopacz, Aleks Ławniczak czy Jhon Chancellor to, jak na polskie warunki, całkiem przyzwoici stoperzy. I fakt faktem, wiosna nie była tak zła, jak jesień, ale wciąż pokutowały u nas proste błędy, które często przepłaciliśmy bramkami. Defensywę „Miedziowych” na wiosnę ciężko ocenić jednoznacznie…
Jasmin Burić
Prawdę mówiąc, ciężko mieć jakiekolwiek zdanie na temat Jasmina Buricia. Trafił on do Zagłębia w styczniu, wcześniej będąc przez jakiś czas bez klubu. Od tego momentu był dopiero „trójką” w hierarchii, jeżeli chodzi o bramkarzy „Miedziowych”. Burić wystąpił oczywiście jedynie w ostatnim meczu sezonu 2021/22, w którym mierzyliśmy się z jego byłym klubem - Lechem Poznań. Niestety, było to trochę niesmaczne, biorąc pod uwagę jego słowa o mistrzostwie dla „Kolejorza” podczas obchodów stulecia klubu ze stolicy województwa wielkopolskiego. Jeżeli zastanawiacie się, czy Bośniak zostanie w Lubinie na przyszły sezon, to odpowiadamy - najprawdopodobniej tak. Z tego co nam wiadomo ma być zmiennikiem Kacpra Bieszczada.
Bartosz Kopacz
Podejście numer dwa do Zagłębia Lubin jest jak dotąd nieco gorsze, od tego pierwszego. 30-letni kapitan „Miedziowych” zaliczył w minionej rundzie przynajmniej kilka wtop, które nie miały prawa mieć miejsca. Chociażby na inaugurację wiosennego grania - w meczu z Legią - maczał palce przy wszystkich trzech straconych przez lubinian bramkach. Poza tym lubinian z „Kopkiem” w składzie przyjęło „czwórkę” od Warty Poznań czy Górnika Zabrze. Na przestrzeni całej rundy widać było, że nie jest to ten sam piłkarz, który odchodził z Zagłębia do Lechii, że czegoś brakuje. Pojawiały się błędy w ustawieniu i przy wyprowadzaniu piłki. Niemniej jednak, Bartosz Kopacz to wciąż solidny ekstraklasowy stoper, którego stać na lepszą grę. Z całą pewnością 30-latek będzie stanowił trzon defensywy „Miedziowych” w przyszłym sezonie, dlatego przydałoby się, aby podwyższył on jeszcze nieco loty.
- Po Kopaczu spodziewałem się przede wszystkim solidności. Nie fajerwerków, ale równej solidnej formy, która poniżej pewnego poziomu nie schodzi, jak miało to miejsce przed jego odejściem do Lechii Gdańsk. Pod tym względem się zawiodłem, ale to pokazuje, że nie jednostki, a cała gra defensywna „Miedziowych” była w poprzednim sezonie po prostu tragiczna. Kopacz to na tę chwilę rozczarowanie, zwłaszcza że dostał opaskę kapitańską, ale nie skreślam go. Myślę, że trener Stokowiec pomoże mu wrócić na właściwe tory. - mówi nam Piotr Janas z Gazety Wrocławskiej, którego zapytaliśmy właśnie o sprowadzonych zimą stoperów Zagłębia.
Jhon Chancellor
Wenezuelczyk to drugie największe rozczarowanie zimowego okienka transferowego. 30-letni stoper do Lubina trafił z czołowego klubu włoskiej Serie B - Brescii Calcio. Mając na uwadze bolączki defensywy Zagłębia, taki ruch wydawał się być naprawdę obiecujący. Początkowo Jhon Chancellor wskoczył do wyjściowej jedenastki „Miedziowych” i rozegrał siedem kolejnych spotkań, ale z czasem utracił miejsce w składzie na rzecz Aleksa Ławniczaka.
- John Chancellor był w Lubinie za krótko, żeby definitywnie określić czy był to dobry czy słaby zawodnik na warunki ekstraklasy. W mojej ocenie to poziom wyżej niż Pantić, Soler i Simić, ale tak jak pisałem o Kopaczu - kto by nie wskoczył, wyglądał źle. Teraz możemy powiedzieć, że się nie sprawdził, choć nie wiem, czy po obozie z drużyną, rozegraniu kilkunastu meczów nagle by się nie okazało, że to całkiem dobry, a może nawet bardzo dobry obrońca w warunkach ekstraklasy - wypowiada się Janas.
Prawdę powiedziawszy, mamy mieszane uczucia, co do jego gry. Ot, Chancellor był solidny, nie popełniał rażących błędów, ale też na pewno nie zapamiętamy go jako gościa, który zbawił obronę Zagłębia Lubin. Choć Wenezuelczyk nie grał też wystarczająco dużo, ażeby ferować wyroki, co do jego potencjału w Ekstraklasie. Bądź co bądź nie obrazilibyśmy się, gdyby został, nie obrażamy się, że odchodzi. Z całą pewnością przygoda Wenezuelczyka w Lubinie nie potoczyła się tak, jak oczekiwały tego obie strony.
Aleks Ławniczak
Sprowadzenie Aleksa Ławniczaka to jeden z niewielu zimowych transferów, za które wypada pochwalić pion sportowy naszego klubu. Ale nie zrozumcie nas też źle - reszta zimowych nie jest słaba - ale co najwyżej przeciętna. Szału zimą nie było, dupy nie urwało - jak to mówią. Transfer perspektywicznego Ławniczaka powinien być wyznacznikiem, gdzie „Miedziowi” mają szukać wzmocnień. 23-letni stoper w rundzie wiosennej prezentował się dobrze, mimo że w międzyczasie stracił na jakiś czas miejsce w składzie na rzecz Jhona Chancellora. Na finiszu rozgrywek Ławniczak powrócił jednak do wyjściowej jedenastki lubinian i prezentował się lepiej od Bartosza Kopacza. To naprawdę dobry transfer.
- Aleks Ławniczak mimo wszystko wyglądał najsolidniej z tej trójki, zwłaszcza w końcowym okresie sezonu, kiedy odzyskał miejsce w składzie. Docelowo nie zdziwię się, jeśli w przyszłym sezonie zarówno Kopacz jak i Ławniczak będą grać w pierwszym składzie. Na tego drugiego warto stawiać też z racji na wiek, bo wciąż może się rozwinąć i odejść za dobre pieniądze. Ławniczak ciągle popełnia błędy, ale może się podobać z piłką przy nodze, w powietrzu i nie ma innej drogi do jego rozwoju, niż regularna gra. Pozyskanie go mimo wszystko oceniam bardzo pozytywnie - mówi Janas.
Pomocnicy
Aleksandar Scekić
Sprowadzenie Aleksandara Scekicia miało być wielką bombą transferową, a okazało się olbrzymim rozczarowaniem. Wszak patrząc na CV defensywnego pomocnika można było zastanawiać się, czym „Miedziowi” skusili etatowego reprezentanta Czarnogóry. Wydawało się, że defensywny pomocnik może być swoistym „gamechangerem” w talii Piotra Stokowca. Ale Scekić nic wielkiego w Lubinie nie zdziałał, a na pewno spodziewaliśmy się zdecydowanie więcej. W meczach, w których zagrał nie wyróżnił się niczym szczególnym, ale też nie zawalił niczego. Licznik Scekicia w Zagłębiu zatrzymał się na jedenastu spotkaniach, w których ani razu nie zapisał się w kajecie arbitra strzelając gola czy asystując.
O opinię na temat Czarnogórca zapytaliśmy Przemysława Chlebickiego z TVP Sport.
- Scekić zawiódł. Oczywiście raczej nikt nie liczył na to, że od razu będzie czarował rywali na boisku, ale miał być kimś na miarę Jewgienija Baszkirowa z jego pierwszych miesięcy w Zagłębiu. Niestety, decydujące okazały się sprawy sportowe, a zawodnik w Lubinie się nie zaaklimatyzował. Z perspektywy czasu, to może wyjaśniać jego słabszą postawę na boisku. To na pewno jeden z największych niewypałów transferowych Zagłębia w ostatnich latach. Ale z drugiej strony, swego czasu więcej spodziewałem się po Roku Sirku i Asmirze Suljiciu.
Koki Hinokio
Co prawda sympatyczny Japończyk trafił do Zagłębia Lubin w letnim okienku transferowym, ale wówczas został od razu wypożyczony do Stali Mielec. W Mielcu prezentował się solidnie. Nie wykręcił jakichś zbyt spektakularnych liczb, ale miał wydatny wpływ, na zespół z Podkarpacia, który z całą pewnością można nazwać pozytywnym zaskoczeniem minionej kampanii. Tak się złożyło, że po kontuzji, której doznał Filip Starzyński, „Miedziowi” mieli problem z obsadzeniem pozycji numer dziesięć, wobec czego zdecydowano się na skrócenie wypożyczenia Hinokio. Po powrocie z wypożyczenia Koki od razu wskoczył do wyjściowego składu lubinian i sprawiał przyzwoite wrażenie. Choć między Bogiem a prawdą, to konkretów z tego brak. Hinokio wystąpił jak dotąd w siedmiu meczach Zagłębia. Pewnie byłoby ich więcej, gdyby nie kontuzja złamania obojczyka, której doznał w starciu z byłymi kolegami z Mielca. Japończyk ma papiery na dobre granie, a dodatkowo jest wciąż młody, dlatego ten ruch wypada docenić. Co istotne, nie odpowiada jednak za niego jednak Piotr Burlikowski, a poprzednia świta, która zawiadywała pionem sportowym naszego klubu. Rozwojowi Hinokio w przyszłym sezonie będziemy się regularnie przyglądać.
- Na pewno u Hinokio rozwój zatrzymała kontuzja. Myślę, że dzięki występom w pierwszym składzie może stać się bardziej dojrzały, a jego decyzje będą miały większy wpływ na drużynę. Pytanie tylko, na jakiej pozycji widzi go trener Stokowiec. Japończyk jest uniwersalny, ale trener musi mieć na niego konkretny plan, inaczej będzie się "gubił". Jako że Hinokio w lutym skończył 21 lat, powinien grać bardziej dojrzale, czego na wiosnę momentami brakowało. Ale tak jak mówiłem, to zawodnik z potencjałem. Może w przyszłym sezonie wejdzie na wyższy poziom? Dużo zależy od trenera. Przy nim można postawić plus, ale z oczekiwaniem, że będzie w stanie zrobić więcej - mówi nam Chlebicki
Napastnicy
Cheikhou Dieng
Cóż… Cheikhou Dieng to transferowy niewypał. Senegalczyk to definicja jeźdźca bez głowy. Cienki z piłką przy nodze, słaby technicznie, ale robi trochę wiatru. Tylko co z tego, jeśli nic z tego nie wynika… No dobrze, prawie nic, ponieważ to po jego uderzeniu sędzia podyktował rzut karny na wagę utrzymania przeciwko Rakowowi Częstochowa. Poza tym nie przypominamy sobie za wielu udanych akcji z udziałem senegalskiego skrzydłowego. Na pewno zmarnował kilka niezłych sytuacji ( jedną choćby także z Rakowem). W minionym sezonie Dieng wystąpił w jedenastu meczach, w których nie miał ani bramki, ani asysty. Słowem: cienizna.
- Nie oczekuję od Dienga bramek, ale wypadałoby, żeby miał nieco większy wpływ na ofensywę i zaliczył kilka asyst. Na ten moment jednak nie widzę Dienga w pierwszym składzie drużyny, której zależy na czymś więcej niż tylko utrzymaniu. Może nie zebrał wiosną zbyt wielu minut, ale to wystarczy, by ocenić go jako nieefektywnego gracza. Nie chciałbym go definitywnie skreślać, ale na razie niewiele pokazał - ocenia Chlebicki.
Martin Doleżal
Cóż… Martin Doleżal golleadorem się nie okazał. 32-letni Czech wystąpił w piętnastu spotkaniach, które okrasił czterema trafieniami oraz dwoma asystami. Lubińska aura nie jest w ostatnich latach zbyt korzystna dla napastników. No bo załóżmy, że taki Doleżal występowałby w Rakowie Częstochowa czy innej Pogoni Szczecin, śmiemy zaryzykować tezę, iż zakończyłby sezon z dwucyfrową liczbą trafień, a przynajmniej z większą liczbą goli niż w tym sezonie w miedziowych barwach. Wydaje nam się, że Czechowi należy się jeszcze szansa, m.in: ze względu na bramki, które jak dotąd zdobywał, a które były dość istotne. Czeski napastnik trafiał wszak w wygranych spotkaniach ze Wisłą Płock oraz Stalą Mielec. Na niekorzyść Doleżala działa na pewno metryka, ponieważ perspektywa sprzedaży 32-latka jest nikła, jednak w przypadku pozyskania przez Zagłębie 24-letniego Szymona Kobusińskiego z Puszczy Niepołomice, na taki duet można zacząć spoglądać optymistycznie.
A jak zimowe transfery Zagłębia Lubin oceniacie Wy? Koniecznie podzielcie się swoimi spostrzeżeniami w komentarzach.