Twierdza Lubin
Kolejny wyjazd i kolejny mecz, po którym "Miedziowi" wrócili do Lubina bez punktów. Była to trzecia porażka lubinian w tym sezonie, trzecia odniesiona w roli gościa. Wiadomym było, że Zagłębiu przy Solskiego 1 nie będzie łatwo, ale wynik starcia ze Stalą Mielec był wypadkową wielu czynników. Po pierwsze, co chyba oczywiste, wrócimy do kartek Michała Nalepy i kontrowersyjnej, by nie mówić kuriozalnej, decyzji sędziego Kochanka. Czy wypaczyła ona wynik spotkania? Na pewno spowodowała kompletny rozpad defensywy drużyny Zagłębia, a także planu, jaki na ten mecz miał trener Fornalik. Postawa obrońców i rozpaczliwa próba ratowania spotkania poprzez niezrozumiałe do końca roszady również są kamyczkiem do ogródka zawodników i sztabu szkoleniowego. Zmiana Bułecy z perspektywy przebiegu meczu jest trudna do wytłumaczenia. Rozumiemy potrzebę łatania defensywy Kamilem Krukiem, ale Ukrainiec był jednym z zawodników, którzy naszym zdaniem wnosili tego dnia wiele dobrego do gry "Miedziowych". To samo tyczy się innych wyborów, które były podejmowane. Mamy 2023 rok. Jak racjonalnie można argumentować wpuszczenie na boisko Arkadiusza Woźniaka? Z całym szacunkiem i pełną sympatią, ale czas "Wąskiego" minął. Stal bezlitośnie wykorzystała to, z czym Miedziowi mieli problemy. Ale teraz Zagłębie wraca do domu. Do domu, w którym w tym sezonie „Miedziowi” jeszcze nie przegrali, ba, tylko raz musieli podzielić się punktami z Lechem Poznań. Stadion Zagłębia to jak dotąd twierdza i podopieczni Waldemara Fornalika powinni zadbać o to, aby po meczu z Wartą status ten nie uległ zmianie.
Podczas niedzielnego spotkania szkoleniowiec "Miedziowych" znów nie będzie mógł skorzystać z usług Dawida Kurminowskiego, który nabawił się urazu oraz pauzującego za kartki Nalepy. Do gry po kilku tygodniach przerwy wrócili Marko Poletanović oraz Mateusz Wdowiak. Ten drugi swój powrót na boisko przypieczętował w Mielcu golem i dał jasny sygnał, że warto dać mu szansę od pierwszej minuty. Czekamy również na Aleksa Ławniczaka, bez którego, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, poziom defensywy Zagłębia spadł diametralnie.
Warta słabsza niż wcześniej?
Najbliższy rywal Zagłębia Lubin również zmaga się z kilkoma poważniejszymi problemami. Na palcach jednej ręki można policzyć wyjazdowe zwycięstwa poznaniaków w ostatnim ostatnich miesiącach. Oprócz trzech punktów przywiezionych ze Stadionu im. Władysława Króla, na którym swoje spotkania rozgrywa ŁKS Łódź, "Zieloni" od marca wygrali poza Grodziskiem tylko raz (z Widzewem, 0:2). W dodatku podopiecznym trenera Dawida Szulczka nie pomaga trudna sytuacja kadrowa. W meczu z Zagłębiem Warta będzie musiała radzić sobie bez kontuzjowanych Adama Zrelaka, Jakuba Kiełba i Michała Kopczyńskiego. Za klubem z Poznania raczej spokojne okienko transferowe, w którym szeregi klubu zasilili głównie znani już nam ligowcy, m.in. Jakub Bartkowski i Tomas Prikryl, a odeszli Robert Ivanov i Jan Grzesik. - Widząc, kto odchodzi z zespołu, przewidywałem, że czeka nas ciężka runda. Póki co, na papierze jesteśmy słabsi niż jeszcze kilka miesięcy temu - mówił na łamach naszego portalu szkoleniowiec poznańskiego klubu, Dawid Szulczek. Warta, tak jak większość innych drużyn, ma za sobą osiem spotkań, z czego zaledwie dwa udało jej się wygrać. „Zieloni” zanotowali też trzy remisy oraz trzy porażki.
Zagrać tak, jak w domu przystało
Zagłębia gra w kratkę, ale w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, nie zawodzi przed własną publicznością. Fakt ten, pomimo dość wczesnej pory rozgrywanie najbliższego spotkania, powinno być zachętą do pojawienia się na trybunach. Pierwszy gwizdek sędziego Patryka Gryckiewicza już w niedzielę o 12.30.