Wreszcie żażarło
W tym meczu Zagłębiu wychodziło praktycznie wszystko, Radomiakowi z kolei nic. Wreszcie odżył Filip Starzyński, który w trzech ostatnich spotkaniach czterokrotnie wpisał się na listę strzelców. Poza dobry mecz rozegrał Kacper Chodyna, który podobnie do Starzyńskiego ustrzelił dublet, a który we wcześniejszych spotkaniach spisywał się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Dwie asysty zanotował także Patryk Szysz. Liderzy wreszcie się obudzili, ale na słowa uznania zasłużył cały zespół. Zagłębie w Radomiu zagrało bardzo dobre spotkanie, stwarzaliśmy sobie dużo sytuacji, a ponadto cechowała nas zabójcza skuteczność. „Miedziowi” oddali siedem strzałów celnych i zdobyli sześć bramek. Tak wysokie zwycięstwo daje iskierkę nadziei na mecze z Rakowem Częstochowa i Lechem Poznań.
Niewymuszony błąd Kacpra Bieszczada
Jeżeli chodzi o mniej pozytywny akcent tego spotkania, to z całą pewnością jest nim kompletnie niewymuszony błąd Kacpra Bieszczada, po którym sprokurował on rzut karny. Niespełna 21-letni golkiper wyszedł niepewnie do dośrodkowania, na raty łapał piłkę i wpadł na Cele, faulując piłkarza z Republiki Południowej Afryki. Tym razem upiekło nam się, ponieważ prowadziliśmy wysoko i trafienie Karola Angielskiego niewiele zmieniało, jednakże takie błędy po prostu nie mogą się powtarzać.
Walka o ligowy byt
Wygrana z Radomiakiem to kamień milowy w kontekście walki o utrzymanie, przy czym cały czas musimy oglądać się za siebie. Powtarzamy to jak mantrę - nie ma co popadać w nadmierny optymizm, ponieważ terminarz „Miedziowych” jest najtrudniejszy spośród wszystkich zespołów walczących o pozostanie w elicie. Wydaje się, że jeszcze jeden zdobyty punkt da nam zamierzony cel, choć bieżący sezon jest na tyle szalony, że lepiej nie ferować zbyt pochopnych wyroków. Bylebyśmy nie musieli drżeć do samiutkiego końca.