Gra się nie klei
Stal Mielec była przez większość spotkania po prostu lepsza. „Miedziowi” mieli sporo szczęścia, bowiem po złym wyjściu Kacpra Bieszczada, dostaliśmy bramkę do szatni, którą po analizie VAR odwołał sędzia Sebastian Krasny. Wówczas się nam upiekło. Nie upiekło się za to w 56. minucie, kiedy Oskar Zawada skorzystał z zamieszania i wpakował futbolówkę do bramki. W zasadzie do 71. minuty, gdy Martin Doleżal wyrównał stan spotkania, Zagłębie Lubin było bezradne. Akcje się nie zawiązywały, nie było w nich ani ładu, ani składu. Po trafieniu Doleżala wszystko obróciło się o 180 stopni. Piękna bramka Erika Daniela i drugie trafienie Czecha sprawiły, iż trzy punkty zostały w Lubinie. Wynik cieszy, ale powodów do optymizmu zbyt wiele nie ma. Więcej szczęścia niż rozumu - tak skwitować można poczynania zespołu Piotra Stokowca w piątkowym meczu.
Kogo wypada wyróżnić?
Cieszy przełamanie Martina Doleżala, który po golach strzelonych z Wisłą Płock, zaciął się. Wówczas wydawało się, że do Lubina wreszcie trafił napastnik, jakiego nie było od dawna. A z perspektywy czasu - wyszło jak zawsze. Teraz Dolezal daje o sobie znać po raz drugi, w znacznym stopniu przyczyniając się do zwycięstwa lubinian. Kogo jeszcze warto wyróżnić? Całkiem nie najgorsze spotkanie rozegrał Jhon Chancellor. A poza tym? Bida. Co tylko podkreśla, jaki był to mecz w wykonaniu „Miedziowych”.
Ważne zwycięstwo
Patrząc na to, jakie wyniki padały, zwycięstwo ze Stalą trzeba docenić. Wszak Warta Poznań i Wisła Kraków zgarnęły po trzy oczka, a ponadto Śląsk Wrocław podzielił się punktami z faworyzowanym Rakowem Częstochowa. Margines błędu jest bardzo mały. Bo pomyślcie, co by było, gdyby „Miedziowi” w piątek przegrali. Niestety, wiele wskazuje na to, że Zagłębie będzie zamieszane w walkę o utrzymanie do samego końca. Najbliższa misja - Cracovia.