Na zakończenie 8. kolejki PKO BP Ekstraklasy Zagłębie Lubin zmierzy się na wyjeździe ze Stalą Mielec. Na temat najbliższego rywala „Miedziowych” porozmawialiśmy z Bartłomiejem Płonką z „Przeglądu Sportowego”. Czym Kamil Kiereś spróbuje zaskoczyć Waldemara Fornalika? Jakie wrażenie pozostawił po sobie w Mielcu Kamil Kruk i czemu przy Solskiego wcale nie gra się przyjemnie? Zapraszamy do lektury!

Stal jest jak dotąd niepokonana u siebie, przy Solskiego nie gra się komfortowo w roli gościa. Uważasz, że to może z czegoś wynikać, czy to po prostu tworzenie mitu z niczego? 
 
- Prawdę mówiąc tak to wygląda, bo ostatni raz, kiedy Stal przegrała na Solskiego, to marcowy mecz z Piastem Gliwice (0:2), co nie jest sensacją przy tak grającym wówczas zespole Vukovicia. Co jest jednak ich siłą na własnym stadionie? Na pewno dostają pewnego rodzaju "powera". Może to brzmi banalnie, ale gdy ten zespół wyjeżdża na mecze i gra jako gość, to po prostu czasami brakuje w nim takiej pasji, czy też śmiałości w poczynaniach. Nie do końca drużyna ma zawsze taką wiarę w to, że jest w stanie zdominować przeciwnika. Ale przy Solskiego, nawet w najtrudniejszych momentach, Stal potrafi narzucić przeciwnikowi swój styl gry, co dobitnie pokazały mecze z Radomiakiem (2:0) i Śląskiem Wrocław (3:1). 

Zespół prowadzony przez Kamila Kieresia punktuje nieźle, ale to nie novum, że początek rundy mielczanie mogą uznawać za w miarę pozytywny. 
 
- To, co w poprzednich latach było dla zespołu Stali charakterystyczne to fakt, że miała na boisku prawdziwego lidera. W zeszłym sezonie był to Said Hamulić, który świetnie sobie radził i ciągnął nieraz drużynę za uszy, a przed dwoma laty byli to Koki Hinokio i Fabian Piasecki. Natomiast zawsze ci liderzy odchodzili zimą. Na dzień dzisiejszy trudno wskazać taką osobę. Teraz Stal opiera się na zespołowości i tworzy kolektyw. 
 
Przed sezonem pojawiały się głosy, które jednoznacznie wskazywały Stal jako kandydata do spadku ze względu na kiepską sytuację kadrową w klubie. Trenerowi Kieresiowi udało się jednak poukładać te puzzle. Jaki jest właściwie pomysł 49-letniego szkoleniowca na ekipę mielczan? W meczu z Radomiakiem bardzo dobrze Stal radziła sobie w fazach przejściowych
 
- Jeśli chodzi o Kamila Kieresia, to jego małżeństwo ze Stalą rodziło się w bólach. Było wiele wątpliwości co do tego, czy Adam Majewski powinien zostać zwolniony. Notował świetne wyniki, ale uznano, że coś się wypaliło i trzeba coś zmienić. Tak naprawdę przez długi czas trudno było dostrzec, że Kamil Kiereś coś zmienił. Faktycznie zaczął punktować, ale sam styl gry był dosyć długo bardzo średni. Sprawdzianem dla niego miał być mecz z Radomiakiem, który w Mielcu odbierany jest niemal jak derby. Pojawiły się na nim ważne osoby związane z klubem, między innymi poseł partii rządzącej Tomasz Poręba, związany z PGE. Ten test wypadł bardzo dobrze i na ten moment nie ma o tym mowy, aby Kamila Kieresia zwalniać. 
 
- A czym Stal może zaskoczyć? Mimo tego, że u siebie czuje się pewnie i lubi narzucić swój styl gry, to bardzo często złudne dla kibica może być to, że zespół przeciwnika osiąga przewagę. Oni lubią wpuścić rywala pod własne pole karne i później skontrować i zadać mu cios. Tak bramki traciła Cracovia (2:2), tak bramki tracił Śląsk i Radomiak. Przecież bramka Gerstensteina w ostatnim meczu padła po rzucie różnym gości z Radomia. Stal jest bardzo groźna w tych fazach przejściowych, kiedy odzyskuje piłkę. Na to zwróciłbym uwagę. 
 
Zatrzymajmy się na chwilę przy Łukaszu Gerstensteinie. On ma być w zespole Kieresia takim elementem młodzieńczej fantazji i nieprzewidywalności? Ta jego bramka przeciwko Radomiakowi, mimo że wydaje się ciut szczęśliwa, może robić wrażenie. 
 
- W poprzednim sezonie oprócz tego, że Adam Majewski został zwolniony przez to, że wyniki w pewnym momencie nie były najlepsze, to również zarzutem było to, że Stali Mielec groził fakt niewypełnienia limitu minut dla młodzieżowca. Efekt był taki, że w meczach, w których Kamil Kiereś musiał punktować, to na ataku grał nominalny pomocnik, czyli Bartłomiej Ciepiela. Zdobył w prawdzie bramkę z Widzewem, ale generalnie jest to piłkarz, który nie spełnia oczekiwań w pomocy, a co dopiero w napadzie. Teraz w Mielcu postanowiono, że taką pozycją dla młodzieżowca będzie prawe wahadło. Tam na ten moment jest aż trzech kandydatów do gry. Niewielu sądziło, że Gerstenstein będzie jednym z piłkarzy, którzy tak naprawdę okażą się gwiazdami tego zespołu. Jest to chłopak wypluty przez Śląsk, gdzie nie poznano się na nim. Zimą będzie mógł podpisać kontrakt z nowym zespołem, a Śląsk nie ma opcji skrócenia tego wypożyczenia, więc można powiedzieć, że oddali go lekką ręką. Charakteryzuje go taka wręcz przebojowość i odwaga. Ten jego gol z Radomiakiem tylko to potwierdza. 

W poniedziałek naprzeciwko siebie może stanąć dwóch zawodników, którzy bardzo dobrze znają zarówno Zagłębie, jak i Stal. Mowa tu o Kokim Hinokio i Kamilu Kruku. Decyzja Kokiego o powrocie do Mielca z perspektywy czasu wydaję się słuszna, bo w Lubinie raczej nie spełnił oczekiwań. Mecz z Zagłębiem będzie twoim zdaniem takim, w którym Japończyk będzie chciał coś udowodnić?
 
- Pamiętam pierwszy mecz Kokiego po powrocie do Mielca. To było spotkanie z Rakowem Częstochowa (0:0). Zapytałem wówczas Marka Papszuna, czy spodziewał się tego, że Hinokio wyjdzie w pierwszym składzie, bo przecież dopiero co trafił do Stali Mielec. Odrzekł on, że jak najbardziej się tego spodziewał, co dużo mówi jak to jest ważna postać dla mielczan. Natomiast Japończyk miał już od tego czasu również słabsze momenty. Był taki czas, gdzie stracił miejsce w składzie i warto o tym pamiętać, że ten sezon w wyjściowej jedenastce rozpoczynał Krzysztof Wołkowicz, który trafił do Stali Mielec z GKS Tychy. Ale uważam, że samemu Hinokio zrobiło to dobrze, bo mógł wejść z ławki i udowodnić swoją wartość. I tak się stało. Tym momentem przełomowym było spotkanie z Puszczą Niepołomice. To był bardzo słaby mecz w wykonaniu Stali Mielec, ale tam Koki wyszedł w pierwszym składzie i naprawdę był jedynym piłkarzem, którego można było pochwalić. Już tydzień później zanotował dwa trafienia w meczu ze Śląskiem. Dzisiaj Koki to, obok Leandro i może Getingera, jeden z najbardziej lubianych, jak nie kochanych, piłkarzy Stali. Myślę, że on sam to wie, że tutaj w Mielcu czuje się bardzo dobrze. A czy będzie chciał coś udowodnić specjalnie Zagłębiu? Nie wiem, nie znam go osobiście, ale na pewno byłoby to dla niego coś fajnego.
 
Po rocznym wypożyczeniu do Lubina wrócił Kamil Kruk. Jak w Mielcu poradzono sobie z jego odejściem? 
 
- W klubie trochę żałują, że już nie ma tam Kruka. Defensywa została mocno przebudowana w porównaniu do poprzedniego sezonu. Tak naprawdę został tylko Mateusz Matras. Dzisiaj Kamil na pewno wciąż byłby zawodnikiem podstawowego składu.
 
Jeśli w poprzednim sezonie mówiliśmy o Stali Mielec, to najczęściej w kontekście Saida Hamulicia, który, tak jak powiedzieliśmy, ciągnął ten zespół za uszy. Dziś w jego buty ma wejść Ilija Szkuryn? Bo to jego wejście do zespołu Kamila Kieresia na razie wygląda obiecująco. 
 
- Problem z brakiem „dziewiątki” troszkę się ciągnie, bo siłą rzeczy, kiedy Hamulić odszedł, to zespołowi nie szało i trąbiono, że jest to właśnie pokłosiem tego transferu. Współczułem Rauno Sappinenowi, kiedy trafił do klubu, bo byłem o tym przekonany, że będzie zewsząd porównywany do Hamulicia, a to jest zupełnie inny typ napastnika. Natomiast trzeba uczciwie przyznać, że cały zespół w poprzedniej rundzie grał słabo. Co do samego Szkurina, to nie da się ukryć, że jest to najgłośniejszy transfer tego lata do Stali Mielec. Zawodnika z takim CV dawno tutaj nie było. Ale to nie jest piłkarz, który sam będzie wygrywał mecze. Trzeba go będzie obsłużyć i w pierwszym meczu z Cracovią świetnie wyglądała jego współpraca z Maciejem Domańskim. Jest typem napastnika, który potrzebuje zagrania, podania, współpracy. To nie jest to samo co Hamulić, który momentami naprawdę potrafił sam wziąć piłkę, wykonać drybling i strzelić gola.
 
Stal nieźle czuje się u siebie i jest na etapie budowy zespołu, który nie będzie oparty na indywidualnościach. Zagłębie natomiast gra mocno w kratkę. Zaryzykujesz i postawisz kogoś w roli faworyta tego poniedziałkowego meczu? 
 
- Ekstraklasowe życie nauczyło nas tego, że bardzo trudno jest tego faworyta wskazywać. Myślę, że szansę są "fifty-fifty". Porównując oba składy jeden do jednego, to więcej jakości czysto piłkarskiej ma Zagłębie i tego trzeba być świadomym. ale tak naprawdę to, co wcześniej mówiliśmy, ten czar Solskiego, tego obiektu w Mielcu jest na tyle duży, że to pozwala mieć nadzieję Stali, że uda się co najmniej tego meczu nie przegrać. To jest takie spotkanie z cyklu, że żaden wynik mnie nie zdziwi.

ROZMAWIAŁ KUBA SYNOWIEC 

Stal Mielec - Zagłębie Lubin

Stadion Miejski 18-09-2023, 19:00
PKO Ekstraklasa, Kolejka - 8. kolejka

4:2
(2:1)
źródło: Własne

KONKURS TYPERA

mkszaglebie.pl
Sprawdź swoje umiejętności i typuj z MKSZaglebie.pl. Wygrywaj nagrody!

DODAJ KOMENTARZ (NIEZALOGOWANY)

Możliwość dodawania komentarzy została wyłączona!
 

KOMENTARZE (0)