Porozmawialiśmy z Krzysztofem Banasikiem, redaktorem naczelnym serwisu slasknet.com.
Jak ma się sytuacja z koronawirusem w Śląsku? Wiemy bowiem, że ostatnim meczu zabrakło Piotra Celebana, Guillermo Cotugno, Lubambo Musondy oraz Matusa Putnockiego.
- Wiemy, jaka jest polityka komisji medycznej i wszystkich klubów Ekstraklasy, żaden klub w tym momencie nie podaje nazwisk osób zakażonych. Dowiadujemy się o tym drogami nieoficjalnymi, te nazwiska w końcu się pojawiają. Czasami wystarczy po prostu spojrzeć na braki w składzie. Jeżeli chodzi o aktualną sytuację w Śląsku, to z tej czwórki przez COVID nie zagrali ostatnio Cotugno oraz Putnocky. Urugwajczyk jednak już trenuje z zespołem i może być brany pod uwagę przy ustalaniu składu. Wiadomo, że Putnocky miał pewne miejsce w składzie Śląska, jeżeli nie było go nawet w kadrze meczowej, to sytuacja jest jasna. Celeban przechodzi przeziębienie, wynik jego testu był ujemny. Jeżeli chodzi o Musondę, to on narzekał na uraz stawu skokowego po meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Z resztą nawet widzieliśmy na filmiku z radości po zwycięstwie nad Rakowem Częstochowa, że był w szatni wraz z piłkarzami, więc on na pewno nie jest zakażony.
Przechodząc bezpośrednio do dyspozycji Śląska. Punktujecie głównie u siebie, natomiast na wyjazdach Śląsk wygrał dwukrotnie i zanotował cztery porażki. Krytykowany jest też styl oraz Vitezslav Lavicka, który wcześniej był doceniany przez Waszych kibiców, natomiast ostatnimi czasy jego noty spadają. Jak myślisz z czego to wynika?
- Jeżeli chodzi o wyjazdy to jest jedna wielka zagadka. Nikt tak naprawdę nie wie, w czym tkwi problem. Zadałem te pytanie Pawłowi Barylskiemu (asystent trenera Lavicki - przyp. red.). W sztabie szkoleniowym również szukają na to odpowiedzi. Kibice krytykowali, że Śląsk na wyjazdach gra bardziej defensywnie, mniej odważnie. Trener Barylski powiedział mi, że nic takiego nie ma miejsca, że nikt nie każe zawodnikom grać bardziej asekuracyjnie, że założenia taktyczne są takie same, jak w meczach domowych. W klubie zaczęto się zastanawiać, czy to może jakieś kwestie organizacyjne wyjazdów, sama podróż, pobyt w hotelach, że może w tym tkwi problem. Na pewno bardzo ważna jest też sfera mentalna. Nie wierzę, że zawodnicy potrafią odciąć się od tej fatalnej statystyki, bo w tym roku Śląsk rozegrał piętnaście meczów wyjazdowych, w których odniósł: trzy zwycięstwa, jeden remis oraz jedenaście porażek. Na szczęście mamy odblokowanie już za sobą. W meczu z Podbeskidziem, pomimo że Śląsk nie grał lepiej niż w poprzednich meczach wyjazdowych, potrafiliśmy wykorzystać słabość rywala. Może to zwycięstwo pomoże w jakimś sensie uwierzyć, odblokować głowy piłkarzy, bo tak naprawdę odpowiedzi na to pytanie, co się dzieje ze Śląskiem na wyjazdach, nie ma.
Bartłomiej Pawłowski zapewnił Wam w ostatnim meczu z Rakowem Częstochowa zwycięstwo. Jak byś ocenił jego dotychczasową grę we Wrocławiu?
- Przede wszystkim wobec Bartka wszyscy kibice i dziennikarze mają bardzo duże oczekiwania. Wiemy, że to jest jakościowo dobry piłkarz, który miał całkiem niezłe statystyki w pewnym momencie w Ekstraklasie. To nie był przypadek, że kluby zagraniczne zaczęły się nim interesować. No i Śląsk długo na niego czekał, negocjacje z Turkami, rozwiązanie kontraktu, to wszystko się przedłużało. Przez to na początku sezonu graliśmy bez poważnej siły na skrzydłach, tak naprawdę tylko z Robertem Pichem jako klasycznym, ofensywnym skrzydłowym, bo Lubambo Musonda to zawodnik, który ma raczej atuty defensywne. Długie oczekiwanie na Pawłowskiego irytowało wrocławskich kibiców. Te dwie rzeczy, czyli niezłe CV Bartka i to długie czekanie na ten transfer nałożyły na niego dodatkową presję. Jeżeli chodzi o grę Bartka w Śląsku, to jego początki były trudne, podejmował złe decyzje, był niewidoczny. Strzelił bardzo ładną bramkę z rzutu wolnego w Gdańsku, ale później w kolejnym meczy był całkowicie poza grą. Natomiast teraz w meczu z Rakowem Częstochowa w sobotę mogliśmy zobaczyć jego potencjał ofensywny, bo wszystkie trzy sytuacje, które Śląsk sobie stworzył, były jego dziełem. Myślę, że Bartek zasłużył na tę bramkę z Rakowem. Po tym meczu Pawłowski został wybrany na naszej stronie piłkarzem meczu. Uważam, że to jest jedna z największych nadziei Śląska, jeżeli chodzi o grę ofensywną. To na nim i na Robercie Pichu spoczywa odpowiedzialność za zdobywanie bramek. Pawłowski ma już dwie bramki, tyle samo co Erik Exposito, który jest naszym podstawowym napastnikiem.
Powiedziałeś, że to właśnie na Pichu i Pawłowskim ma spocząć zdobywanie bramek. Jest to sytuacja analogiczna do Zagłębia Lubin, w którym Rok Sirk oraz Samuel Mraz dotychczas zawodzili, a znaczną część bramek strzelili obrońcy. Co z dyspozycją Erika Exposito?
- Problem Erika Exposito polega na tym, że on nie potrafi ustabilizować swojej formy. Miał dobrą wiosnę, wydawało się, że on w końcu nauczył się tej ligi i tego, jak funkcjonować w tej drużynie, wśród zawodników, których ma dookoła siebie. Natomiast Exposito szybko załapał koronawirusa, przez jakiś czas go nie było, a kiedy wrócił, to niestety to jest ten Erik, którego pamiętamy sprzed roku, kiedy pojawił się w Śląsku. Poza jednym meczem, który zapewne doskonale pamiętasz, zaliczył hat-tricka w niesamowitych derbach. Trener konsekwentnie na Exposito stawia, być może trochę mając nadzieję, że on powróci do tej dyspozycji, którą miał w końcówce ubiegłego sezonu. Teraz z Rakowem to on zaliczył asystę przy trafieniu Pawłowskiego, to może mu jakoś pomoże. Chociaż trzeba podkreślić, że Exposito nie zdobył w Śląsku jeszcze żadnej bramki na wyjeździe, a jest tu już prawie półtora roku.
Odchodząc bezpośrednio od zawodników, a skupiając się już na najbliższych derbach. Jak myślisz, jaki może być najmocniejszy punkt Śląska w piątkowym starciu?
- Na pewno defensywa, mocno liczę na to, że Śląsk nie będzie pozwalał Zagłębiu na stwarzanie wielu okazji bramkowych. Zachowaliśmy cztery czyste konta w pięciu ostatnich spotkaniach. Mecz z Rakowem był wybitnym występem Israela Puerto i Marka Tamasa. Biorąc pod uwagę, że od dawna nie wygraliśmy w Lubinie myślę, że postawa w defensywie będzie niezwykle ważna i to powinna być siła Śląska. Drugą kwestią jest to, że ostatnio trener Lavicka dość mocno rotuje środkowych pomocników. Wcześniej Śląsk grał w trójkącie: Sobota – Maczyński – Praszelik, ostatnio była to trójka: Mączyński – Pałaszewski – Zylla. Myślę, że to będzie zagadka, jak tym razem trener Lavicka zestawi środek pola. No i kwestia wspomnianych już Roberta Picha i Bartłomieja Pawłowskiego, jeśli oni będą mieli swój dzień, będą skuteczni, to Śląsk może wreszcie przełamie tę serię i zwycięży w Lubinie.
Odwróćmy pytanie – gdzie Zagłębie może szukać słabych punktów Śląska?
- Myślę, że tutaj kluczem będzie podejście mentalne zawodników Śląska. Po pierwsze, żeby nie byli przemotywowani, żeby na chwilę spróbowali zapomnieć, że dopiero co zakończyła się ta fatalna seria. Pamiętamy mecz z zeszłego sezonu, kiedy Śląsk wreszcie był wyżej w tabeli od Zagłębia i wydawało się, że wrocławianie jadą do Lubina po punkty. Znów jesteśmy wyżej w tabeli od Zagłębia, ale mam nadzieję, że tym razem więcej wśród zawodników Śląska będzie pokory. Przechodząc do spraw czysto piłkarskich, to bardzo byliśmy zadowoleni z postawy Michała Szromnika w bramce i Patryka Janasika na prawej obronie, dla obydwu był to debiut w pierwszym składzie w Ekstraklasie. To są takie dwie postacie, które w meczu z Rakowem pojawiły się w składzie i oni zagrali naprawdę dobrze, ale pytanie, czy oni będą w stanie to powtórzyć. Biorąc pod uwagę, że to będzie mecz derbowy, to też będą dodatkowe emocje, oni na pewno będą też to czuć, więc tutaj stawiam znak zapytania, jak poradzą sobie ci nowicjusze w Ekstraklasie.
Myślę, że każdy z nas ma jakieś wspomnienia z meczów Zagłębia ze Śląskiem, biorąc pod uwagę to ,że mecze derbowe mają zawsze szczególny ładunek emocjonalny. Jeżeli miałbyś wspomnieć jakieś mecze pomiędzy Zagłębiem a Śląskiem, to które by to były?
- Na pewno numerem jeden jest mecz na 4:4 we Wrocławiu. Z prostego powodu - nawet postronny kibic ten mecz powinien pamiętać. Zwroty akcji, piękne bramki, różne bramki, hat-trick napastnika. Ten mecz był naładowany wszystkim tym, co kibice kochają. Jeżeli chodzi o inne mecze, to mam dwa takie. Oczywiście zwycięstwo 5:1 w sezonie mistrzowskim, które dla Śląska było wtedy bardzo ważne. Wiadomo, zwycięstwo derbowe, w dodatku na wyjeździe, smakuje podwójnie, a to jest ostatnie zwycięstwo Śląska w Lubinie. Trzeci taki mecz, to jest to nieszczęsne ostatnie spotkanie wygrane przez Zagłębie 3:1, bo liczyłem, że wreszcie po tylu latach uda się Śląskowi wygrać, tymczasem Zagłębie wybiło Śląskowi piłkę z głowy. Byliśmy zdominowani, nasza bramka to był przypadek. Zagłębie rządziło i dzieliło na swoim boisku. Miałem naprawdę duże oczekiwania wobec Śląska w tym spotkaniu. Z jednej strony pamiętam te pozytywne emocje z meczów zremisowanego i wygranego, z drugiej strony te negatywne emocje, czyli ostatni mecz Śląska w Lubinie.
Poprzednie rozgrywki zakończyliście na 5. lokacie. Jeżeli chodzi o ten sezon jakie są oczekiwania we Wrocławiu?
- W Śląsku nikt wprost nie powie tego, o co tak naprawdę toczy się gra. Wśród kibiców, dziennikarzy oczekiwanie jest proste. To musi być minimum 5. miejsce, tak jak w ubiegłym sezonie. Z drugiej strony trener Lavicka wielokrotnie podkreślał, że dla niego budowa drużyny to jest proces, to jest coś co trwa i on chcę robić kroki naprzód. Chce widzieć, że ta drużyna się rozwija, że klub się rozwija. Start w europejskich pucharach byłby na pewno marzeniem dla każdego kibica Śląska, biorąc pod uwagę te chude lata, które mamy za sobą. Po tych trzech latach, kiedy zdobywaliśmy najpierw wicemistrzostwo, mistrzostwo, później 3. miejsce, przyszły dużo gorsze wyniki. Musiał się pojawić trener Lavicka i też ekipa w postaci Piotra Waśniewskiego, czyli prezesa Śląska, Dariusza Sztylki, czyli naszego dyrektora sportowego. Ci ludzie poukładali porozrzucane puzzle w jedną całość, udało im się zbudować kolektyw. Apetyty są na pewno rozbudzone. W pewnym momencie w zeszłym sezonie byliśmy liderem i myślę, że każdy kibic Śląska o tym pamięta, że do przedostatniej kolejki mieliśmy szansę na europejskie puchary, a równo rok wcześniej w przedostatniej kolejce Śląsk nie wiedział, czy się w tej lidze utrzyma. To pokazuje wielki przeskok, jeżeli chodzi o wyniki Śląska.
Na koniec – jakiego spotkania i jakiego wyniku oczekiwałbyś w piątkowy wieczór?
- Jakiego wyniku? Ja zawsze, pomimo tego, że to będą derby i emocjonalnie jestem związany ze Śląskiem, to ja po pierwsze mam nadzieję, że to nie będą takie derby, jak ostatnio w Krakowie. To nie był mecz ekstraklasowej piłki nożnej… Mam nadzieję, że to będzie dobry mecz, że to będzie mecz, po którym będziemy mogli go merytorycznie analizować i fajnie będzie nam się o nim rozmawiało. Wiadomo, że trzymam kciuki za Śląsk. Jesteśmy wyżej w tabeli od Zagłębia, mamy doświadczony zespół, najstarszą drużynę w lidze, jeżeli chodzi o średnią wieku wyjściowej jedenastki, więc kiedyś ta passa bez zwycięstwa w Lubinie musi się skończyć i mam nadzieję, że skończy się w piątek. Styl Śląska jest defensywny, nie lubimy utrzymywać się przy piłce. To raczej Zagłębie będzie prowadziło grę, tym bardziej, że mecz jest w Lubinie. Śląsk będzie liczył na szczelną defensywę i grę z kontry, tak przynajmniej podpowiada logika. Ale może trener Sevela wiedząc, że Śląsk ma problem mając piłkę, pozwoli Śląskowi ją przejąć na dłużej i w ten sposób może zrobić szach mat naszemu trenerowi. Śląsk, kiedy jest przy piłce i kiedy musi prowadzić atak pozycyjny nie czuje się w tym dobrze, zdecydowanie woli grać z kontry.
Dziękuje za rozmowę
- Dziękuję również!