Cieszy jedynie gol „Figo”
Wszyscy pamiętacie ten dreszczyk emocji, gdy jeszcze kilka sezonów temu Filip Starzyński podchodził do rzutu wolnego lub po prostu uderzał z dystansu. Oczywiście, teraz wyolbrzymiam, ale fakty są takie, że od dłuższego czasu piłka nie siedziała zbytnio na nodze ofensywnego pomocnika „Miedziowych”. W starciu z Cracovią wreszcie siadła i Lukas Hrosso był bez szans. Później Starzyński spróbował raz jeszcze, wówczas świetnie interweniował słowacki golkiper „Pasów”. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale zważając na przeciętniactwo większości graczy Zagłębia, ta bramka jest jakimiś pozytywem. Swoją drogą, w ramach ciekawostki, „Figo” jeszcze nigdy tak długo nie czekał na premierowe trafienie w nowym sezonie w miedziowych barwach.
W obronie znów nie najlepiej
W ogólne jeszcze przed pierwszym gwizdkiem Bartosza Frankowskiego mieliśmy nie lada zagwozdkę, co skłoniło Dariusza Żurawia, by postawić na Aleksandara Panticia. Przecież występ Serba w Mielcu był kompromitujący. Tym razem było lepiej, ale daleko nam do tego, by stwierdzić, że od stopera biła pewność. Niezbyt pewny był także Kamil Kruk, który faulując balansował na granicy drugiej żółtej i czerwonej kartki. Poza tym raz zagroził własnej bramce niefortunnie interweniując, wówczas na posterunku na szczęście był Dominik Hładun. W niedzielę straciliśmy jednego gola - w końcówce daliśmy sobie wyrwać komplet oczek. Nie pozwoliliśmy naszym rywalom na kanonadę, ale nasza gra obronna to wciąż jeden z większych mankamentów.
Jak idzie, to nie zmieniaj
Pierwsza połowa w wykonaniu Zagłębie? Cienizna. Co prawda im dalej w mecz, zaczynaliśmy coś tam kreować. No właśnie, ale to coś tam, jest idealnym odzwierciedleniem tego, co kreowaliśmy. Bo konkretów nie było. Zastanawia nas brak zmian. Co innego gdybyśmy przeważali, gdyby śmierdziało golem pod bramką Cracovii. O pierwszą zmianę Dariusz Żuraw pokusił się dopiero na dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Inna sprawa, że patrząc na naszą ławkę zwyczajnie nie mamy kim straszyć. Oto efekty fali kontuzji i wątpliwej jakości transferów!
Żurawball
Czyli co? Pamiętacie Lecha Poznań z najlepszego okresu, kiedy zespół z Wielkopolski grał imponująco w ataku pozycyjnym? I tak, zdajemy sobie sprawę, że może w Lubinie nie ma takich wykonawców. Ale bądź co bądź oczekujemy, żeby ten zespół był jakiś. Oczekujemy jaj. Tymczasem co tydzień oglądamy zespół miałki, zespół, na którego grę ciężko się patrzy. A progresu jak nie było tak nie ma.
A jakie wolne wnioski po meczu z Cracovią wyciągnęliście wy? Być może coś szczególnie rzuciło się wam w oczy. Koniecznie podzielcie się swoimi spostrzeżeniami w komentarzach!
