Kibice Zagłębia od dawna domagali się zmian, widząc, jak zespół zamiast iść naprzód, tonie w przeciętności. Czy nie można było tego uniknąć? Oczywiście, że tak. Gdyby klub zdecydował się na ruchy tuż po zakończeniu poprzedniego sezonu, dziś prawdopodobnie nie stalibyśmy nad przepaścią.
Waldemar Fornalik – oczywiste, lecz spóźnione pożegnanie
Waldemar Fornalik to trener z wielkim doświadczeniem, który przychodząc do Lubina miał być gwarantem stabilizacji. Wiemy przecież, jakie sukcesy osiągał w poprzednich klubach i nawet negatywne recenzje środowiska jego niektórych zachowań, nie powodowały w stolicy polskiej miedzi paniki. Niestety, to, co miało być atutem Waldemara Fornalika, okazało się kulą u nogi Zagłębia. Stabilizacja owszem była, ale nie tam, gdzie być powinna. Drużyna przez miesiące wyglądała tak, jakby ktoś odciął jej prąd, a stabilna była tylko przewidywalność i jednowymiarowość. Brak energii, brak pomysłu i co najważniejsze brak oczekiwanych wyników. A liczby nie kłamią. Zagłębie nie tylko mało wygrywało, ale z meczu na mecz grało coraz gorzej. Wystarczy spojrzeć na punktowanie w obecnym sezonie – niestety o optymizm daleko, bo po 9. kolejce lubinianie mają osiem oczek na koncie i zajmują dopiero 16. miejsce, czyli są w strefie spadkowej.
Żaden z piłkarzy nie zrobił kroku naprzód – to jeden z największych zarzutów do trenera. Mówiło się o rozwijaniu talentów, ale gdzie one są? U Waldemara Fornalika żaden zawodnik nie rozwinął skrzydeł. Perełka akademii, jaką jest Tomasz Pieńko, przez większość czasu grał słabo, a inni młodzi zawodnicy albo odgrywali epizodyczne role, albo jeździli na wycieczki i ekstraklasę oglądali tylko z ławki. Doświadczony szkoleniowiec jednak nie widział w tym problemu, twierdząc nawet, że w kwestii wprowadzania młodych zawodników do zespołu on i jego sztab robią wystarczająco dużo.
Na nieszczęście Waldemara Fornalika, zespół uwsteczniał się, fizycznie wyglądał słabo, a liczne kontuzje były tylko wisienką na torcie ostatnich miesięcy. O tym, że drużyna pod względem fizycznym kuleje, pisaliśmy nie raz i nie dwa. Personalnie wytknęliśmy to trenerowi Leszkowi Dyi na łamach naszego portalu oraz w podcastach. Problemem nie była oczywiście tylko niewielka liczba przebiegniętych kilometrów, ale liczba biegów wykonanych na dużej intensywności. Trener uparcie trzymał się swoich dawniej sprawdzonych metod, nie reagował na kryzys, nie potrafił zmienić niczego w swojej pracy. Niestety, jak widać, w Lubinie nie zadziałało.
Nie zapominajmy również o tym, że Fornalik komunikacyjnie też nie błyszczał – ale tu akurat nie jesteśmy zaskoczeni, bo środowisko o tym, jak komunikuje doświadczony szkoleniowiec, mówiło wielokrotnie. Na jego nieszczęście, w momencie gdy drużynie nie szło, wypowiadane na konferencjach i w wywiadach słowa, odpychały nie tylko kibiców, ale i piłkarzy. Tym Fornalik sympatii sobie nie zaskarbił, a z jego wypowiedzi z konferencji prasowych tworzone były liczne binga, które niemalże sprawdzały się wszystkim kibicom.
Zwolnienie 61-letniego trenera było słuszne. Nawet jeśli spojrzymy dalej, niż tylko na obecny sezon, to widzimy, że nawet w wygranych lub zremisowanych meczach zespół Zagłębia Lubin nie przekonywał, niejednokrotnie był słabszy od przeciwnika, a zdobyte punkty były w większości dziełem przypadku. Trener Waldemar Fornalik prowadził Zagłębie Lubin w 62 meczach. 24 z nich wygrał, 14 zremisował i również 24 przegrał. Powiedzmy sobie z ręką na sercu: ile z tych 24 wygranych meczów było przez naszą drużynę w pełni kontrolowanych i wygranych zasłużenie? Niestety, ale możemy policzyć te spotkania na palcach jednej ręki…
Trenerowi mimo wszystko życzymy powodzenia w dalszej karierze. Nie twierdzimy, że nie chciał. Nie twierdzimy, że robił po złości. Ale niestety, to mityczne doświadczenie czasem bardziej przeszkadza niż pomaga, bo przekonuje o nieomylności. A to w tym przypadku prawdopodobnie było kluczowe, gdy zadamy sobie pytanie, dlaczego „Miedziowi” nie potrafili wyjść z kryzysu i to nawet mimo przemodelowania kadry i kilkukrotnego dopasowywania jej bezpośrednio pod szkoleniowca.
Piotr Burlikowski – dyrektor bez wizji
W ostatnich miesiącach Piotr Burlikowski był dla wielu kibiców równie kontrowersyjną postacią co Fornalik. Zaczęło się niewinnie, bardziej od kwestii budowy drużyny, zatrudniania dziwnych piłkarzy, których po chwili już nie było, po zachwianie równowagi w zespole na wielu pozycjach. To niestety nie jest dyrektor sportowy, który potrafi zarządzać drużyną z ambicjami. Ilekroć kibice bądź dziennikarze i eksperci oczekiwali gry drużyny na miarę jej potencjału oraz ponoszonych wydatków, za każdym razem słyszeliśmy o lubińskim piekiełku, ciepłej wodzie w kranie, darmowych parkingach, albo byliśmy nazywani gryzipiórkami lub bulterierami. Nie licząc drobnych wyjątków (Aleks Ławniczak, Marek Mróz, Dawid Kurminowski czy wypożyczenie Sokratisa Dioudisa), to w przeciągu całej drugiej kadencji, decyzje kadrowe Piotra Burlikowskiego były fatalne. Nie będziemy się powtarzać, bo swego czasu, gdy po raz pierwszy zaczęło się robić nerwowo, zrobiliśmy podsumowanie ruchów Piotra Burlikowskiego wraz z przybliżonymi kosztami, jakie ponosił klub. Możecie o tym przeczytać tutaj: Pilot z nami nie leci, bo katapultował się ze wstydu oraz tutaj: Kibice oczekują zwolnienia Stokowca, Burlikowskiego i Guldana, szczególnie wyciągając wnioski z perspektywy czasu. To dobry moment, by przypomnieć sobie, że takie wynalazki jak Jhon Chancellor, Szymon Kobusiński, Aleksandar Scekic, Cheikhou Dieng, Guram Giorbelidze, Tornike Gaprindashvili czy Mikkel Kirkeskov nosili swego czasu koszulkę „Miedziowych”. A obecny sezon? Kadra Zagłębia Lubin nie była przygotowana należycie, na wielu pozycjach brakowało jakości (jak na przykład pozycja lewego obrońcy, gdzie z konieczności gra prawy obrońca Mateusz Grzybek, kosztem nominalnego obrońcy Luisa Maty), a z kolei na innych – przesyt zawodników, którzy nie wnosili nic do gry.
Niestety, podobnie jak trener Waldemar Fornalik, Piotr Burlikowski powinien opuścić klub po zakończeniu poprzedniego sezonu. Ten mariaż był utrzymany niepotrzebnie, ze stratą dla każdej ze stron. Prezes Paweł Jeż zrobił dobrą rzecz, że nie czekał już dłużej i nie dał się oszukiwać bohaterom tego wywodu, że będzie lepiej – bo to, że nie byłoby lepiej w poprzedniej konfiguracji jest oczywiste. Wróćmy jeszcze do przerwy między rozgrywkami. W związku z przedłużeniem kontraktów, obaj dżentelmeni musieli nieco wrzucić na luz i lepiej traktować innych ludzi. Już nie było docinek w Meczykach, nie było przygadywania na konferencjach prasowych. Śmieszy tylko, że poważni ludzie piłki musieli dostać falę ostrzeżeń ze strony właściciela klubu żeby zacząć koncentrować się na swojej pracy i nie tracić energii na głupoty. Ale być może tak być musiało, bo brak konfliktu ze strony Piotra Burlikowskiego w dłuższej perspektywie, jest niemożliwy. Przekonali się o tym między innymi Jarosław Jach, który najpierw otrzymał od dyrektora wieloletni kontrakt, a następnie został zesłany do rezerw i traktowany był bez jakiegokolwiek szacunku, czy trener Paweł Karmelita, który wielokrotnie nadstawiał głowy za tego czy innego trenera, by później wylecieć przez widzimisię dyrektora. Zamiast skupić się na budowie drużyny i ogólnie wykonywaniu swojej roboty, Burlikowski wprowadzał niepotrzebne napięcia wewnątrz i na zewnątrz, które tylko pogarszały sytuację.
Można też mieć wiele zarzutów o przepływ zawodników między drugim a pierwszym zespołem. Ten proces istniał tylko teoretycznie. Choć za to nie odpowiada w pełni dyrektor sportowy, bo są w tym przypadku zaangażowani również dyrektorzy i trenerzy akademii, to jednak problem jest spory i nikt z nim nic nie zrobił. I niestety, ale wyniki rezerw czy drużyn z Centralnej Ligi Juniorów nie biorą się z przypadku. Tam po prostu nie ma kim grać i niestety nie powinniśmy oczekiwać zbyt wiele od młodzieży w obecnym sezonie.
O Zagłębiu w ostatnim czasie mówi się wiele, że to klub tylko na środek tabeli. No okej, tylko osoby wygłaszające tę tezę bezrefleksyjnie zapominają, że nakłady finansowe na pierwszy zespół są rekordowe w ostatnich latach i pod względem kosztów bliżej nam do ligowej czołówki, a nie środka bądź dołu tabeli. Jako kibice nie mielibyśmy problemu, gdyby faktycznie Zagłębie walczyło o utrzymanie, ale miało wątpliwy potencjał pod względem finansów i kadry. Niestety – choć mocno i niejednokrotnie skutecznie było to zakłamywane – mimo sporych nakładów, które klub ponosił przez ostatnie lata, Zagłębie Lubin wcale się nie rozwinęło, tkwi w przeciętności, choć możliwości ma spore. Czy to obecne miejsce w tabeli, sytuacja klubu przy takich nakładach, to dla osób odpowiedzialnych za budowę pionu sportowego sukces? Jeśli tak, to wiele mówi o ambicji i jej rozumieniu.
Oddech i… odwilż?
Zwolnienie zarówno Fornalika, jak i Burlikowskiego powinno było nastąpić już w czerwcu. Kibice mieli dość patrzenia, jak ich ukochany klub stacza się po równi pochyłej. Decyzja o ich pozostaniu na stanowiskach po poprzednim sezonie była jak przywiązanie kamienia u szyi tonącego. Teraz, gdy w końcu klub zdecydował się na rozstanie z tymi dwoma panami, kibice odetchnęli z ulgą. To było potrzebne, to było nieuniknione. I choć można powiedzieć, że lepiej późno niż wcale, to poczucie straconego czasu i tak pozostanie.
Zagłębie Lubin potrzebuje teraz nowych twarzy, nowej energii i wizji. Takiej, która pozwoli odbudować zespół i wprowadzić na właściwe tory. Zostało stracone zbyt wiele, ale wciąż jest nadzieja. Ale tylko pod warunkiem, że klub wyciągnie wnioski z tego, co działo się przez ostatnie miesiące. Przed prezesem Pawłem Jeżem zadanie co najmniej trudne. Perspektywa nie jest jednak zła. Tomasz Włodarczyk z Meczyków podał, że Zagłębie Lubin rozmawia z nowym trenerem i jest nim Marcin Włodarski. To 42-letni szkoleniowiec, który z sukcesami prowadził w ostatnim czasie młodzieżowe kadry Polski. Jego drużyny grają widowiskowo, skutecznie, nie boją się przeciwnika. I choć pojawia się wiele pytań o to, czy brak dużego doświadczenia szkoleniowca w piłce klubowej może mieć znaczenie, tak uważamy, że kierunek obranych zmian może być słuszny. Wszystko inne niż zabijanie meczu przy 1:0 każdy kibic „Miedziowych” powinien przyjąć z ulgą.
Cześć, funkcjonujemy nieprzerwanie od roku 2012 i jesteśmy wiodącym oraz najlepszym nieoficjalnym portalem poświęconym Zagłębiu Lubin. Omawiamy różnorodne tematy związane z zespołem piłkarskim oraz dwoma drużynami piłki ręcznej. Jeśli doceniasz naszą pracę, postaw proszę wirtualną kawkę! Dziękujemy! :)

